Wall Street wyszła wczoraj obronną ręką z przeceny, co poprawiło nastroje na giełdach w Azji. Również w przestrzeni G-10 widać mniejszą nerwowość, co powoduje, że bilans dla dolara jest słabszy. Inwestorzy nieśmiało, ale jednak próbują powracać w stronę ryzykownych walut, co pokazuje siła walut Antypodów, czy korony norweskiej, oraz funta. Pewien niepokój może budzić jednak mocniejsze odbicie rentowności amerykańskich obligacji. Dla papierów 10-letnich były one dzisiaj rano przy 1,65 proc., podczas kiedy wczoraj po południu oscylowaliśmy przy 1,59 proc. Wpływ na to miała aukcja 7-letnich obligacji, która nie wypadła nazbyt dobrze - zgłoszony popyt był niższy, niż zazwyczaj. Plusem jest jednak to, że ostatnio korelacja pomiędzy długiem, a innymi giełdami, czy walutą została utracona.
Konkretnych informacji makro nie ma, co powoduje, że na rynku mogą bardziej zaznaczać się inwestorzy portfelowi z racji zbliżającego się końca miesiąca i kwartału. W mediach widać ostrożne wypowiedzi europejskich polityków po wczorajszym wirtualnym szczycie UE, co do perspektyw związanych z pandemią, szczepieniami i odmrażaniem gospodarek. Próbuje się maskować nieudolność brukselskich decydentów, co do zabezpieczenia wystarczającej ilości szczepionek.
EURUSD - już na kluczowej linii trendu wzrostowego...
Na fali wczorajszej huśtawki na Wall Street, oraz widocznego od kilku dni większego popytu na dolara, notowania EURUSD zjechały wczoraj poniżej 1,18 i zeszły w okolice linii trendu wzrostowego rysowanego od marcowego dna z 2020 r. Przebiega ona w okolicach 1,1750. Wczorajsze minimum to 1,1761, a dzisiaj rynek nieśmiało próbuje się podnosić. Teoretycznie zasięgi spadkowe dla fali rozpoczętej jeszcze w pierwszych dniach stycznia zostały zrealizowane i trend powinien zacząć się odwracać. Morale są niskie, co paradoksalnie może być charakterystyczne w takich momentach rynkowych.