Środa przynosi cofnięcie się dolara na szerokim rynku po wczorajszych wzrostach. Uwagę zwraca kontynuacja spadków rentowności amerykańskich obligacji (10-letnie zeszły do 1,5250 proc. wobec 1,70 proc. odnotowanych 21 października), co zdaje się pokazywać, że rynek nie obawia się nadmiernie "jastrzębiego" przekazu z FED(?). Przypomnijmy - komunikat ze względu na zmianę czasu poznamy o godz. 19:00, a pół godziny później rozpocznie się konferencja prasowa Jerome Powell'a. Powszechnie zakłada się, że FED poinformuje o rozpoczęciu procesu taperingu (redukowania skali comiesięcznych zakupów obligacji) w wysokości 15 mld miesięcznie i planach jego zakończenia w połowie 2022 r. Ostatnio pojawiły się oczekiwania, że druga połowa przyszłego roku może być dobrym momentem na pierwszą podwyżkę stóp procentowych - pytanie na ile wiarygodnie szef FED będzie potrafił je tonować. Od dzisiejszej interpretacji wieczornego przekazu z FED zależeć będzie zachowanie się dolara w kolejnych dniach, oraz innych klas aktywów.
Jeżeli chodzi o rynki akcji, to wczoraj indeksy na Wall Street ustanowiły nowe maksima. W Azji klimat uległ jednak pogorszeniu (chociaż Japonia nie pracuje), co można wiązać z informacjami z Chin. Władze przyznały, że tempo rozprzestrzeniania się COVID jest największe od 2020 r. i zaleciły ludności robienie zapasów żywności, a połowa lotów wewnątrz kraju została już odwołana. Można domniemywać, że rząd zdecyduje się na poważniejszy lockdown w ramach polityki "zero-COVID" przed zimowymi igrzyskami, jakie są zaplanowane na luty 2022 r. W efekcie nawet względnie przyzwoite dane PMI Caixin za październik (zaprzeczające słabym odczytom rządowym) nie poprawiły nastrojów. Niemniej globalnie wątek chiński może przyczynić się do korekty na rynku ropy (mniejszy popyt?) bardziej niż nawoływania prezydenta USA, aby OPEC+ zwiększył wydobycie surowca na najbliższym posiedzeniu.
W temacie pakietu infrastrukturalnego prezydenta Bidena, który po politycznych negocjacjach został okrojony do 1,75 bln USD, głosowanie nad ustawami zostało przesunięte na połowę listopada (wcześniej senator Manchin z umiarkowanego skrzydła przestrzegał przed tzw. trybem rekoncyliacyjnym), co nieco rozmywa jego pozytywny wpływ na amerykański rynek akcji (choć w dużej mierze został on już zdyskontowany).
Dzisiaj w gronie najsilniejszych walut są korony skandynawskie (powrót akceptacji ryzyka na rynki?), frank (wczorajsza korekta po danych o inflacji w Szwajcarii była krótka), oraz Antypody. Z Nowej Zelandii napłynęły niezłe dane z rynku pracy (w III kwartale zatrudnienie wzrosło o 2,0 proc. k/k, a stopa bezrobocia spadła do 3,4 proc.), chociaż szef RBNZ przyznał, że ich interpretacja nie będzie łatwa ze względu na podwyższoną zmienność w wyniku ostatniej fali pandemii. Po ostatnich spadkach nieco próbuje się podnosić funt, chociaż ryzyko polityczne pozostaje duże. Financial Times pisze, że władze w Londynie szukają innego podejścia prawnego do wątku protokołu irlandzkiego, chociaż nadal nie wykluczają skorzystania z narzędzia w postaci Art.16 umowy Brexitu. Jutro mamy posiedzenie Banku Anglii, które teraz może być ważniejsze.
EURUSD - w oczekiwaniu na impuls
Rozdającym karty jest teraz FED. Rynek już "przetrawił" przekaz z EBC w zeszłym tygodniu. Na wykresie EURUSD widać, że utkwiliśmy wokół 1,16. Co dalej?