Z mediami będzie w przyszłym roku tak jak w tym – rozegra się ostra walka o pieniądze. Przyszły rok nie rysuje się w Polsce tak optymistycznie jak w państwach Europy Zachodniej, gdzie w reklamie widać ożywienie – mówi Jacek Dzięcielak, prezes domu mediowego MPG. Według niego rynek reklamy pozostanie na poziomie z tego roku (różne szacunki wskazują, że jego wartość sięgnie 6,4–7,7 mld zł) lub będzie na niewielkim minusie. – Przewidujemy, że w tym roku rynek reklamy może się skurczyć o 15 proc. Być może sytuacja będzie bardziej optymistyczna na przełomie lata i jesieni przyszłego roku – uważa Dzięcielak.

Także według Jakuba Benkego, prezesa Starcomu, jeśli europejska gospodarka będzie wychodzić z recesji, w drugiej połowie roku powinniśmy odczuć wzrost na polskim rynku reklamowym. – Szacujemy, że w całym roku 2010 mamy szansę na zwiększenie wydatków o maksymalnie 5 proc. To niewiele, a kiedy reklamowa kołderka jest za krótka, media ostrzej walczą o budżety i są skłonne do dalszych obniżek cen. Reklamodawcy są na razie bardzo ostrożni i w większości planują budżety na poziomie dotychczasowym. W roku 2009 także byli konserwatywni i ścięli budżety reklamowe nawet mocniej, niż uzasadniałyby to realia polskiej gospodarki – mówi Benke.

Taka sytuacja odbija się m.in. na giełdowych spółkach. – Przychody TVN będą pewnie rosły w 2010 roku, ale ze względu na platformę „n”. W Agorze zobaczymy dalszy spadek przychodów – uważa Waldemar Stachowiak, analityk Ipopema Securities. Jego zdaniem w przyszłym roku trudno będzie jeszcze mówić o rekonwalescencji na rynku reklamy. – Szacuję spadek wpływów z reklam rzędu 2 proc. w telewizji, a w prasie głębszy, ale też jednocyfrowy – mówi Stachowiak.

Na rynku zaczynają się teraz rozmowy o przyszłorocznych budżetach reklamowych. Firmy organizują przetargi na ich obsługę, a domy mediowe muszą deklarować, za jakie pieniądze są w stanie realizować duże kampanie w 2010 roku. Potem będą negocjowały z mediami jak najkorzystniejsze dla swoich klientów warunki zamieszczania reklam. – Sytuacja jest trudna. Szacuje się, że 30–40 proc. rynku bierze udział w przetargach. Trendy na rynku będą więc wyznaczać najwięksi gracze. Przyszły rok też będzie rokiem niskich cen w mediach. Pytanie, co na to media – mówi Monika Rychlica, szefowa działu prasowego w Initiative Media Warszawa.

Według Rafała Oracza, dyrektora generalnego CR Media Consulting, nie ma żadnych istotnych powodów, dla których w przyszłym roku miałaby się nie powtórzyć sytuacja z tego, kiedy największe telewizje obniżały ceny w dwucyfrowym tempie i oferowały reklamodawcom duże rabaty, żeby zachęcić ich do inwestowania w promocję. – Około 25 proc. budżetów reklamowych jest sprzedawanych w przetargach, co powoduje wywieranie presji na ceny reklam – mówi.