Techmex to przez ostatnie tygodnie i miesiące ulubiona spółka spekulantów giełdowych. Co jakiś czas jego akcje gwałtownie zyskują lub tracą na wartości. Często zmiana notowań nie ma żadnego uzasadnienia w tym, co się dzieje wewnątrz spółki a jest spowodowana plotkami (zazwyczaj bardzo fantastycznymi), które krążą po rynku i listach dyskusyjnych.
Nie inaczej dzieje się na pierwszej sierpniowej sesji. GPW bardzo długo blokowała rozpoczęcie handlu akcjami bielskiej spółki z powodu ogromnej przewagi popytu. Inwestorzy "grali" pod weekendowy komunikat Komputronika, który sprzedał, w zamian za nieruchomości na Pomorzu Zachodnim, wierzytelności wobec Techmeksu za 11,75 mln zł. Mimo że transakcja nie jest żadną niespodzianką (jest częścią umowy inwestycyjnej, którą Komputronik z Karenem podpisali kilka dni wcześniej z Haliną Paszyńską i Stanisławem Paszyńskim) to została zinterpretowana jako mocny sygnał, że Techmex może przetrwać i spłacić długi.
Po co inaczej małżeństwo Paszyńskich kupowałoby wierzytelności wobec bielskiej spółki?
Inwestorzy muszą się jednak liczyć z tym, że prawda może wyglądać zupełnie inaczej. Techmex to bankrut, który, co przyznaje Danuta Wieczorek, syndyk firmy, nie prowadzi już żadnej działalności operacyjnej. Podobnie nie pracuje spółka zależna SCOR, która, zdaniem niektórych, jest wciąż najcenniejszym aktywem Techmeksu. - Sytuacja Techmeksu jest skrajnie trudna.
Energię elektryczną mamy tylko dzięki życzliwości lokalnego zakładu energetycznego, który przedłużył nam dostawy bo zapłaciliśmy niewielką część zaległych rachunków - mówi Wieczorek. Deklaruje, że nie kontaktują się z nią żadni inwestorzy, którzy chcieliby rozmawiać o przyszłości Techmeksu, w tym małżeństwo Paszyńskich. - O całej sprawie wiem tyle, co przekazują media - oświadcza.