Aukcja częstotliwości radiowych 800 i 2600 MHz (aukcja LTE) za sprawą rozbieżnych interesów operatorów i błędów Urzędu Komunikacji Elektronicznej wymknęła się urzędowi spod kontroli. Pomocną dłoń podaje prezes UKE Magdalenie Gaj Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji kierowane przez Andrzeja Halickiego.
Narzędzie dla UKE
Aukcja trwa już ponad trzy miesiące i nie zanosi się, aby miała się szybko skończyć, mimo że uczestnicy, w tym Orange Polska, docierają powoli do górnej granicy budżetów przeznaczonych na rozdysponowywane częstotliwości. Zdaniem analityków pułap ten zostanie osiągnięty przy 1,4–1,6 mld zł.
By nie dopuścić do sytuacji, w której aukcja ciągnie się w nieskończoność (pozwala na to jej konstrukcja), resort przygotował nowy przepis. MAiC rozważa zmianę rozporządzenia o przetargach i aukcji polegającą na dopisaniu drugiego sposobu na zakończenie (nie odwołanie) aukcji.
Tryb, w jakim może to nastąpić, reguluje dokumentacja aukcyjna. MAiC proponuje, aby „alternatywną przesłanką" zakończenia aukcji było „zakończenie rundy, w której suma najwyższych zadeklarowanych kwot na wszystkie rezerwacje częstotliwości (...) przekroczy czterokrotność sumy cen wywoławczych wszystkich rezerwacji częstotliwości lub zasobów orbitalnych".
Zdaniem zarówno części prawników, jak i UKE zmiana mogłaby dotyczyć trwającej aukcji. To znaczy, że trzeba wziąć pod uwagę scenariusz, w którym prezes UKE kończy aukcję, gdy maksymalne oferty przekroczą 6,4 mld zł (do 1,6 mld zł sumowały się ceny wyjściowe).