Ceny gazu ziemnego znowu osiągają rekordowe poziomy. Na Towarowej Giełdzie Energi, w transakcjach spotowych (z natychmiastową dostawą) 1 MWh (megawatogodzina) kosztuje już 1116,88 zł. Drożej było tylko 7 marca, gdy kurs sięgał 1350,14 zł. Równie wysokie koszty zakupu mają miejsce w całej Europie. Na kluczowej dla Startego Kontynentu giełdzie TTF cena surowca z dostawą na wrzesień zbliżała się już dzisiaj do 240 euro za 1 MWh. Jeszcze wyższe kursy odnotowywano na kontraktach z dostawą na miesiące zimowe.
Powodem rosnących cen - tak jak we wcześniejszych miesiącach - są obawy, że na rynku zabraknie błękitnego paliwa. Niepokój podsycają Rosjanie, którzy ograniczają dostawy poprzez Nord Stream 1, główną magistralę służącą do transportu błękitnego paliwa do UE, w tym zwłaszcza do Niemiec. Tymczasem Gazprom cały czas jest kluczowym dostawcą gazu do Europy i bez niego nie da się w pełni zaspokoić popytu, nawet gdyby zapotrzebowanie nieco spadło w stosunku do średniej z wcześniejszych lat.
Ekipa rządząca w Polsce zapewnia, że gazu w naszym kraju nie zabraknie. Kolejne szczegółowe analizy karzą jednak wątpić w deklaracje polityków, zwłaszcza jeśli będzie mroźna zima, a dostawy z alternatywnych kierunków pozostaną na dotychczasowym poziomie. Konsekwencje wysokich cen już odczuwa dominujący gracz na polskim rynku gazu.
PGNiG właśnie podało, że zawarło umowę kredytową z Bankiem Gospodarstwa Krajowego do kwoty 4,8 mld zł na okres 24 miesięcy licząc od daty jej podpisania. Pieniądze potrzebne są koncernowi na zakup surowca. Przy okazji skorzystał on z gwarancji Skarbu Państwa, przewidzianych w ustawie o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców paliw gazowych w związku z sytuacją na rynku gazu. Jednocześnie zarząd PGNiG próbuje uspokajać rynek zapewniając, że na bieżąco monitoruje sytuację na międzynarodowym rynku błękitnego paliwa i będzie podejmował dalsze działania w kierunku zwiększenia dostępnych źródeł finansowania.