W I kwartale wartość kluczowego dla grupy Lotos wskaźnika, czyli oczyszczonego zysku EBITDA LIFO, sięgnęła 1,33 mld zł, co oznaczało zwyżkę o 116,3 proc., licząc rok do roku. W największym stopniu do jego wypracowania przyczynił się biznes produkcji i handlu. Z drugiej strony to działalność wydobywcza była tym biznesem, w którym zyski zdecydowanie mocniej rosły niż w obszarze rafineryjno-detalicznym. Wszystko dzięki utrzymującym się na światowych rynkach wysokim cenom ropy i gazu.
Analiza danych z kwietnia wskazuje, że i II kwartał może być dla koncernu dobry. W ostatnich daniach modelowa marża rafineryjna w gdańskiej rafinerii biła kolejne rekordy i wynosiła ponad 60 USD na baryłce przerabianej ropy. W marcu było to średnio 39,5 USD, w lutym 6,9 USD, a w styczniu zaledwie 1,8 USD. Obecnie w największym stopniu o poziomie marży decyduje dyferencjał Brent/Ural, a więc różnica w cenie między ropą wydobywaną spod dna Morza Północnego i rosyjską, którą głównie przetwarzają polskie rafinerie. Spółka dużo też zarabia na produkcji diesla. Ponadto nadal na wysokich poziomach utrzymują się ceny ropy i gazu, co powinno dać dobre wyniki w biznesie wydobywczym.
Mimo dużej poprawy wyników w czwartek inwestorzy zdecydowanie bardziej byli skłonni sprzedawać niż kupować akcje Lotosu. Na otwarciu sesji ich kurs spadł o ponad 2 proc., do 70,78 zł. W kolejnych minutach zniżki przekraczały nawet 4 proc. W tym kontekście trzeba jednak zauważyć, że w kwietniu walory spółki mocno zyskiwały na wartości, a tym samym czwartkowa wyprzedaż mogła być rezultatem realizacji zysków przez inwestorów, którzy kupowali papiery firmy w poprzednich tygodniach. W dniu agresji zbrojnej Rosji na Ukrainę kurs akcji Lotosu spadł do najniższego w tym roku poziomu 49 zł. Od tego dnia zyskiwał na wartości. Jeszcze w pierwszych dniach kwietnia znajdował się poniżej 60 zł.