W pierwszej chwili po weekendzie ceny ropy naftowej czy gazu zdawały się szybko zwyżkować. Rynek być może obawiał się istotnych turbulencji w dostawach surowców energetycznych, gdzie szybki spadek podaży z Rosji mógłby właśnie prowadzić do gwałtownego wzrostu cen na światowych rynkach.
Tak się jednak na tę chwilę nie dzieje, a Rosja nadal bierze udział w przetargach i dostawach ropy, a gaz wciąż płynie do Europy. Być może to kwestia czasu, aby to też się zmieniło. Jednak dodatkowym czynnikiem, który może pomóc ropie znaleźć się pod poziomem 100 USD za baryłkę, jest możliwość dalszego uwalniania strategicznych rezerw surowca przez większość krajów. Zmniejszająca się ilość zapasów może z kolei spowodować, że pojawią się naciski na OPEC, aby ten zerwał sojusz w ramach OPEC+ z Rosją i zaczął tłoczyć więcej ropy. To mogłoby pomóc stabilizować cenę czarnego złota w niedalekiej przyszłości, ceny paliw, a także inflację surowców energetycznych.
Natomiast już tak spokojnie nie jest na rynku węgla czy rynku zbóż. Ceny węgla zdają się bić rekordy wszech czasów, osiągając 280 USD za tonę, zaś ceny pszenicy są najwyższe od prawie dekady. O ile można próbować stabilizować rynek ropy, o tyle trudniej będzie to zrobić z rynkiem zbóż. Tutaj trendy zdają się być bardzo silne i mogą przekładać się na dalszy wzrost inflacji cen żywności na świecie.