Strata okazała się mniejsza niż spodziewali się analitycy – średnia oczekiwań wynosiła 213 mln zł pod kreską. Także strata operacyjna okazała się mniejsza – sięgnęła 100,8 mln zł wobec oczekiwanych 126 mln zł.
Po I półroczu Lotos miał 275,2 mln zł skonsolidowanej straty netto wobec 68,1 mln zł na plusie rok wcześniej. Strata operacyjna wyniosła natomiast 126,4 mln zł wobec 442 mln zł pod kreską.
– Nie wyobrażam sobie, by Lotos w kolejnych kwartałach tego roku miał wykazywać straty operacyjne. Nie dostrzegam czynników, które mogłyby to spowodować – skomentował Mariusz Machajewski, wiceprezes Lotosu ds. finansowych. Podkreślił, że słaby wynik za I półrocze to m.in. efekt największego w historii przedsiębiorstwa postoju remontowego, który trwał miesiąc. Kolejna taka operacja ma się odbyć za 4–5 lat.
Machajewski wskazał również na spadek konsumpcji paliw na rynku krajowym – przynajmniej jeśli chodzi o sprzedaż z legalnych źródeł. Bolączką uczciwych firm handlujących paliwami jest bowiem szara strefa. Zwrócił też uwagę na wciąż słabą sytuację makroekonomiczną. Machajewski powiedział, że w lipcu nie było widać poprawy marży rafineryjnej, ale w kolejnych okresach sytuacja powinna się poprawić.
Analitycy wskazują, że wyniki Lotosu za II kwartał są tylko pozornie lepsze od tzw. konsensusu. Strata operacyjna według LIFO (czyli bez uwzględnienia efektu przeszacowania zapasów ropy naftowej) wyniosła 14,5 mln zł (rok wcześniej sięgnęła aż 656,8 mln zł), podczas gdy średnia oczekiwań analityków wynosiła 19,3 mln zł na plusie.