Jak sugeruje Maciej Bando w rozmowie z „Parkietem", regulowana taryfa dla gospodarstw domowych na razie nie zniknie. Najpierw muszą zostać zlikwidowane bariery, które pojawiły się w procesie uwalniania rynku.
Dystrybutorzy pod lupą
Wąskim gardłem, hamującym proces zmiany sprzedawcy energii, okazała się zbyt wolna wymiana informacji (które często są nieprecyzyjne) między sprzedawcami energii elektrycznej i dystrybutorami. Rozwiązaniem tego problemu ma być budowa Centralnego Systemu Wymiany Informacji. Jego stworzenie jest jednym z istotnych parametrów regulacji jakościowej dla dystrybutorów. Proces tworzenia CSWI już się rozpoczął. Jednak dystrybutorzy mówią o tym, że zakończy się on raczej około 2018 r., a nie jak chce URE w połowie 2017 r. Zdaniem regulatora działania dystrybutorów na rzecz spowolnienia procesu budowy CSWI były świadome. Zaznacza jednak, że nie ma mowy o zmianie terminu. – Spółki wiedzą i od początku wiedziały, że musi to być połowa 2017 r. Inaczej będą miały mniejszy zwrot z zainwestowanego kapitału – ostrzega Bando.
W jego ocenie budowa „hubu informatycznego", który pozwalana na szybką wymianę informacji o klientach, jest koniecznością dla wszystkich zainteresowanych. Pozwoli to nie tylko na skrócenie procesu zmiany sprzedawcy, ale też na wejście w fazę końcową budowy rynku energii dla klientów detalicznych. – Dlatego tu taryfy ulgowej nie będzie – dodaje szef URE.
„Tak" dla bezpieczeństwa
Regulator nie jest jednak przeciwnikiem wprowadzenia wsparcia dla energetyki konwencjonalnej, by ta mogła odbudować topniejące w przyszłych latach moce wytwórcze. Jednak nie zgadza się na brak równowagi interesów poszczególnych stron rynku energii. – Nie zawsze będę oponował przeciwko temu, by konsumenci nie byli obciążani dodatkowymi kosztami. Ale będę patrzył na skalę obciążeń, jakie będą one wywierały na konsumentów – tłumaczy Bando. Jest bowiem przekonany, że producenci będą chcieli do tzw. rynku mocy „wrzucić" wszystko, co się da. – Moim obowiązkiem będzie wtedy powiedzieć, że kolejnej elektrowni w takim systemie wsparcia nie potrzebujemy – dodaje Bando.
Prezes URE ocenia, że wśród mechanizmów rynku mocy powinien być uwzględniony potencjał zarządzania popytem, którego wielkość szacuje na 600–800 MW. Nie ma też wątpliwości co do tego, że za redukcję poboru mocy przedsiębiorcy i sektor usługowy powinni być wynagradzani. Z kolei import ma być jedynie czynnikiem podnoszącym bezpieczeństwo energetyczne, a nie je zastępującym.