Tak wynika z projektu nowelizacji ustawy o akcyzie przedstawionej przez ministra finansów. Efektem proponowanych zmian będzie zawężenie grona przedsiębiorstw, które skorzystają z przywileju zwolnienia z akcyzy na zakup węgla do celów opałowo-produkcyjnych. Na mocy wdrożonych w styczniu tego roku przepisów z ulg mogły korzystać zarówno przedsiębiorstwa charakteryzujące się wysokim wskaźnikiem energochłonności, czyli takie, dla których koszt zakupu węgla stanowi przynajmniej 10 proc. ogółu kosztów, jak i te podmioty gospodarcze, w których wdrożono system prowadzący do osiągania celów w zakresie ochrony środowiska lub podwyższenia efektywności energetycznej. Chodziło przy tym nie tylko o uczestnictwo w Europejskim Systemie Handlu Emisjami (na co łapią się największe spółki energetyczne, ciepłownicze i związane z przemysłem ciężkim, np. chemicznym czy hutniczym), ale także o systemy EMAS (ekozarządzanie i audyt) oraz o ulgi potwierdzone certyfikatami ISO 14001:2004 i ISO 50001:2011.
Według nowych regulacji będzie trzeba spełnić oba warunki. W praktyce oznacza to, że ci energochłonni bez odpowiednich certyfikatów będą musieli je uzyskać. W gorszej sytuacji są jednak firmy, dla których koszty związane z węglem są stosunkowo wysokie, ale nie przekraczają wspomnianego 10-proc. progu.
Już wiadomo, że wyższe koszty uderzą m.in. w producentów mleka i mięsa. Ale dotkną też piekarni, cukierni i wszystkich małych zakładów przemysłowych wykorzystujących węgiel. Akcyza na niego wynosi 1,28 zł/GJ, co wiąże się z dodatkowym kosztem 30,46 zł za tonę. – W związku ze zniesieniem przywileju zwolnienia z akcyzy dla około 10 proc. przedsiębiorstw w branży mięsnej i mleczarskiej wzrosną koszty prowadzenia działalności – szacuje Jacek Strzelecki, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej. Jak wylicza, średniej wielkości firma mięsna z miesięczną produkcją rzędu 1,5 mln kg będzie musiała dołożyć 1 grosz do każdego kilograma produktu węglowego, np. miału. Daje to średni wzrost kosztów w wysokości 120 tys. zł w skali roku, czyli 10 tys. zł miesięcznie. W małych firmach roczne opłaty wzrosną średnio o około 50 tys. zł, czyli 4166 zł miesięcznie.
– Gdyby koszty przerzucić na klienta, produkt końcowy, np. litr mleka, musiałby podrożeć o około 10 proc. Jest to jednak trudne, bo na rynku mleka i mięsa panuje nadpodaż, a ceny po uwolnieniu dyktują sieci handlowe – tłumaczy Strzelecki.
Ale koszty mogą wzrosnąć też tam, gdzie producenci będą odzyskiwać poniesione wydatki na wdrożenia rozwiązań środowiskowych.