Wakacje są dla firm zajmujących się handlem paliwami płynnymi okresem żniw. Mimo ciągle panującej pandemii koronawirusa i będących jego następstwem zawirowań w polskiej i światowej gospodarce, giełdowe spółki działające w tej branży z optymizmem patrzą w przyszłość. – Okres wakacyjny i spodziewany wzmożony ruch związany z krajową turystyką zapewne będą stanowiły pozytywny impuls do dalszych wzrostów sprzedaży. Trudno jednak dziś jednoznacznie zadeklarować, że uda się w całości odrobić zmniejszony popyt wpływający na wolumeny z wcześniejszych miesięcy – informuje biuro prasowe Orlenu.
Dodaje, że w najbliższych tygodniach obawa przed wyjazdami zagranicznymi może przyczynić się do większego ruchu w kraju i do wyższego zapotrzebowania, zwłaszcza na benzynę. W przypadku diesla, mającego kluczowe znaczenie dla gospodarki, potencjał wzrostów może być mniejszy. Powodem jest niższa aktywności ekonomiczna firm i spadek PKB. Według Orlenu trudno dzisiaj prognozować, jak sytuacja będzie wyglądała w III i IV kwartale, gdyż wiele zależy tu od tego, czy sprawdzą się zapowiedzi dotyczące wystąpienia drugiej fali pandemii. Ponadto na ceny paliw na całym świecie mają ogromny wpływ kursy ropy i dolara, a te potrafią się ostatnio bardzo szybko zmieniać.
Z ostatnich danych wynika, że w I kwartale płocki koncern przerobił o 10 proc. mniej ropy niż rok wcześniej. W takim samym stopniu spadła też sprzedaż wytworzonych z niej produktów rafineryjnych i petrochemicznych. Znacznie mniej, bo tylko o 1 proc. zmalał z kolei wolumen sprzedaży detalicznej paliw. Od momentu wybuchu pandemii koronawirusa i wprowadzenia w połowie marca obostrzeń w zakresie swobodnego przemieszczania się osób po kraju, koncern zaobserwował spadek sprzedaży detalicznej podstawowych gatunków paliw. – W najbardziej restrykcyjnym okresie, czyli kwietniu, spadek wyniósł około 30 pkt proc. w stosunku do tego samego okresu ubiegłego roku. W kolejnych miesiącach, po stopniowym znoszeniu restrykcji w funkcjonowaniu gospodarki i poruszaniu się, sprzedaż paliw zaczęła rosnąć, natomiast nie osiągnęła jeszcze poziomów sprzed pandemii – podaje biuro prasowe Orlenu.
Najbardziej ucierpiała gastronomia
Zmniejszoną sprzedaż na stacjach paliw w Polsce zanotowaną w pierwszych tygodniach od dnia pojawienia się pandemii koronawirusa stara się też nadrobić Lotos. – Zwiększające się natężenie ruchu przekłada się na poprawę wyników sprzedażowych i systematyczne „dojście" do założeń budżetowych na 2020 rok. Większy progres można zaobserwować w sprzedaży paliw na stacjach miejskich i lokalnych, mniejszy – na stacjach tranzytowych i autostradowych – twierdzi biuro prasowe Lotosu. Dodaje, że w tym drugim obszarze spółka spodziewa się poprawy podczas wakacji. Według jej prognoz zwiększony ruch w najbliższych miesiącach powinien pozwolić odbudować wyniki do poziomu zbliżonego do założeń budżetowych. Jakie one konkretnie są, koncern nie ujawnia. Lotos szacuje, że w lipcu i sierpniu popyt na paliwa na stacjach należących do grupy będzie zbliżony do tego sprzed roku.
Konkretne prognozy spółka ma dla całego polskiego rynku. Zakłada, że w 2020 r. zużycie diesla spadnie o 4,3 proc., a benzyn o 6 proc. Szacunki te uwzględniają już podaną przez POPiHN konsumpcję za okres od stycznia do kwietnia. – Przy prognozach na kolejne miesiące wzięto pod uwagę zmianę zachowań klientów indywidualnych związaną z pandemią koronawirusa oraz zmniejszenie aktywności gospodarczej wynikające ze spowolnienia gospodarki. Porównując popyt na paliwa rok do roku, należy również pamiętać o wyjątkowo wysokiej konsumpcji w 2019 roku zaraportowanej zwłaszcza w lipcu, wrześniu i październiku – zauważa Lotos.