R.Power ruszył z programem emisji zielonych obligacji o wartości 1 mld zł. Dlaczego wybrał taki sposób pozyskania środków na rozwój?
To najkorzystniejsze narzędzie do pozyskania finansowania dla takiej firmy jak nasza, która koncentruje się na rozwoju farm fotowoltaicznych w Polsce i w innych krajach Europy. To instrument, który wysyła jasny sygnał do potencjalnych inwestorów, że stawiamy na zieloną energię, na inwestycje przyjazne dla środowiska. W Polsce zielone obligacje nie są jeszcze popularne, nie idą za tym wielkie benefity. Jednak za granicą mają ogromne znaczenie, bo są fundusze, których celem jest inwestowanie wyłącznie w tego typu instrumenty, a emitent może liczyć na lepsze warunki niż w przypadku zwykłych obligacji, np. na niższe oprocentowanie. W Polsce dopiero przecieramy szlaki, ale sukces naszej pierwszej emisji wskazuje na to, że chętnych do objęcia tego typu obligacji nie brakuje.
Wartość wyemitowanej pierwszej serii zielonych obligacji sięgnęła 150 mln zł. Na co konkretnie popłyną te środki?
Na rozbudowę własnego portfela farm fotowoltaicznych. Mamy plany rozwojowe na najbliższe pięć lat, które dotyczą budowy elektrowni słonecznych w Polsce i za granicą. Polska jest oczywiście naszym rynkiem pierwotnym, stąd się wywodzimy i tu mamy najmocniejszą pozycję. Stawiamy farmy w całym kraju, obecnie w trakcie budowy mamy blisko 200 obiektów. W czerwcu wygraliśmy aukcje na sprzedaż energii z odnawialnych źródeł dla projektów fotowoltaicznych o łącznej mocy 299 MW. To znacząco przybliża nas do naszego średnioterminowego celu 1 GW mocy w farmach słonecznych na terenie Unii Europejskiej. Bo chcemy rozwijać się nie tylko w kraju, ale też mocno zaakcentować swoją obecność na rynkach zagranicznych. Co istotne, nasza aktualna strategia opiera się nie tylko na nabywaniu i realizowaniu projektów PV, ale także na budowaniu własnego portfela farm słonecznych jako niezależny producent energii elektrycznej.
Które rynki są dla was najbardziej interesujące?