Do tej kategorii zalicza się „Czas niewolników" Józefa Białka. Białek to przedsiębiorca, właściciel wydawnictwa Wektory, były działacz opozycji antykomunistycznej w PRL oraz autor bardzo ciekawych wspomnień „Czas spekulantów". Jego nowa książka „Czas niewolników" jest bardzo ostrą krytyką polskiego i globalnego systemu bankowego. Autor zaczyna od przytoczenia szeregu drastycznych historii ludzi, którzy popełnili samobójstwa z powodu kredytów frankowych oraz toksycznych opcji walutowych. Zastanawia się on, jak system finansowy mógł wpędzić tysiące ludzi w takie problemy. Ciekawie czyta się przytaczane przez niego raporty analityków mówiące o franku za 1,80 zł „w momencie przystąpienia Polski do strefy euro". „Przyszłość posiadaczy kredytów we frankach szwajcarskich (...) rysuje się w różowych barwach" – pisał jeden z popularnych portali gospodarczych w 2008 r. A przecież przez świat przetaczała się już wówczas pierwsza fala kryzysu. W książce tej dostaje się też politykom (m.in. Kazimierzowi Marcinkiewiczowi i Zycie Gilowskiej) za krytykę wydanej przez KNF rekomendacji S mającej ograniczyć wydawanie kredytów frankowych. Po omówieniu tych polskich spraw Białek przechodzi do typowej, „spiskowej" narracji o bankach centralnych, Rothschildach, Rockefellerach i kontroli nad pieniądzem. Później jednak zwraca uwagę, że to nie banki rządzą światem. Dużą większą od nich moc sprawczą mają bowiem wielkie firmy zarządzające aktywami, takie jak BlackRock czy Vanguard. Dysponują one majątkiem idącym w biliony dolarów i są akcjonariuszami tysięcy spółek z całego świata. Mają też znaczące pakiety firm z polskiej giełdy.
Czy to jednak oznacza, że sprawują realną władzę nad korporacyjnym światem? Białek jest przekonany, że tak. Co więcej, sugeruje, że te spółki mogą być „słupami" arcybogatych klanów takich jak Rothschildowie czy Rockefellerowie. Czy ma jednak rację? Niestety, brakuje w jego wywodzie rozstrzygającego dowodu. Zdarza mu się też cytować niesprawdzone wiadomości czy popełniać drobne błędy (np. Nelson Rockefeller jest tam przedstawiony jako wiceprezydent u Nixona, a nie u Geralda Forda) czy literówki. Mnie jednak jego narracja zaintrygowała. Zwrócił on bowiem uwagę na to, co często pomijamy w analizach, kto rzeczywiście ma największe wpływy wśród akcjonariuszy wielkich korporacji? Zapewne wielu naszych czytelników nie tknie książki epatującej „spiskowymi klimatami", ale moim zdaniem opisane w niej trendy i rola wielkich firm zarządzających aktywami zasługują na poważne badania prowadzone przez ośrodki akademickie. HK