Jak Pan ocenia sytuację polskiego rynku papierów dłużnych?
Porównując to półrocze do poprzedniego widzimy duże wzrosty na poziomie 20-30 proc. Jednak wciąż jesteśmy daleko za krajami zachodnimi, szczególnie USA, więc jest to dobry prognostyk dla dalszego rozwoju naszego rynku.
Jaka jest szansa na dynamiczny wzrost rynku komercyjnych papierów dłużnych?
Duża. Mamy historycznie niskie stopy procentowe, które powodują, że inwestorzy szukają alternatyw dla depozytów bankowych. Z kolei z punktu widzenia emitentów koszt finansowania przedsiębiorstw spadł drastycznie i umożliwia wykorzystanie przez nich tego narzędzia. Dochodzi relatywnie słaba sytuacja giełdy, na której więcej spółek stara się zminimalizować swoją obecność aniżeli tych, które wchodzą na giełdę. Giełda nie jest dziś dobrym punktem na pozyskanie finansowania. Banki są pod presją nie tylko podatku bankowego. A spółki się wciąż rozwijają i potrzebują finansowania. Zatem spółki znalazły dla siebie narzędzie, które w obecnej konfiguracji rynkowej daje im dobrą możliwość finansowania i dalszego rozwoju.