W swoich inwestycjach nie ograniczam się do jednej branży, choć uważam, że sektor informatyczny obecnie ma przed sobą bardzo dobre perspektywy i warto na niego zwrócić uwagę. Swego czasu sporą część portfela miałem ulokowaną w spółkach budowlanych. Zarobiłem na nich sporo pieniędzy.
Kupowałem m.in. Energopol, gdy w 2004 r. kosztował nieco ponad 2 zł i gdy wszyscy pozbywali się jego akcji. Swoje zakupy skończyłem na poziomie 5 zł za sztukę. Notowania zaczęły potem dynamicznie rosnąć. Przy poziomie 25–30 po stronie kupującej uaktywniły się fundusze. Zacząłem zmniejszać swoje zaangażowanie przy cenie 33 zł. Ostatnie pakiety upłynniłem po 77 zł – jak się potem okazało, trochę przedwcześnie, bo kurs dalej szedł w górę.
Byłem też przez sześć lat zaangażowany w Beef-San, z którym przeszedłem wzloty i upadki. Miałem też spory pakiet Plast-Boksu, choć akurat tej inwestycji nie wspominam najlepiej przez działanie funduszy, które w pewnym momencie zaczęły sypać akcjami, nie licząc się z negatywnymi skutkami tych działań dla innych udziałowców. Od tej pory nie lubię tej kategorii inwestorów.
[b]Znaczącym inwestorem w Plast-Boksie jest Krzysztof Moska. Czy współpracujecie panowie przy inwestycjach giełdowych?[/b]
Spotykam się z panem Moską na walnych zgromadzeniach, bo czasami mamy w portfelu te same spółki. Nie mogę zatem powiedzieć, że się nie znamy. Nie oznacza to jednak, że wspólnie planujemy projekty. Inwestuję samodzielnie. Nie sugeruję się decyzjami innych inwestorów i nie kopiuję ich ruchów.
[b]Wspomniał pan, że najwięcej zarobił na spółkach, które miał w portfelu kilka lat. Czyli nie zajmuje się pan inwestycjami spekulacyjnymi?[/b]