Od gry na giełdzie można się uzależnić

Z doktorem Leszkiem Mellibrudą, psychologiem społecznym i psychologiem biznesu, rozmawia Piotr Rosik

Publikacja: 27.12.2010 08:43

Od gry na giełdzie można się uzależnić

Foto: Archiwum

[b]Jestem drobnym inwestorem giełdowym. Bardzo mnie wciągnęło. Tak bardzo, że łapię się na tym, iż śledzę notowania po trzy–cztery godziny dziennie i wydaję na inwestycje ponad połowę swoich zarobków. Czy to już świadczy o tym, że jestem uzależniony od gry na giełdzie?[/b]

Żyjemy w czasach nałogowej osobowości. Uzależniamy się od wielu różnych czynności: zakupów, seksu i tak dalej. Nie tylko od używek. Także od gry na giełdzie, prowadzenia biznesu czy kupowania złota. Pierwszym wskaźnikiem, jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju uzależnienia, jest przymus. Drugim jest to, że nasze działanie powoduje szkody. Na przykład ponosi je rodzina, bo nie przekazujemy jej dostatecznej ilości pieniędzy na życie. Kolejnym czynnikiem uzależnienia jest podejście „albo-albo”. Jest to charakterystyczne podejście do ryzyka finansowego. Chodzi o to, że człowiek ma wrażenie, że musi podjąć decyzję „teraz albo nigdy”. Czyli odczuwa potrzebę zaryzykowania. Jeśli te trzy czynniki występują jednocześnie, a więc racjonalne myślenie jest ograniczone, mamy do czynienia z uzależnieniem.

[b]Czy można wyróżnić jakieś typy uzależnionych?[/b]

Można ich podzielić na ryzykantów i asekurantów. Ryzykanci lubią, gdy można dużo wygrać, i nie przeszkadza im jednocześnie, że można dużo stracić. Są przyzwyczajeni do działania adrenaliny na wysokim poziomie. Asekuranci wolą ryzyko mniejsze. Często nie potrafią podjąć szybkiej decyzji. Są uzależnieni od mniejszego poziomu adrenaliny, ale działającego w dłuższym okresie. Można też wprowadzić kryterium dominacji półkul. Inaczej funkcjonują prawomózgowcy, a inaczej lewomózgowcy. U lewomózgowców dominuje racjonalna analiza, synteza. U prawomózgowców dominują emocje, intuicja.

[b]Czy uzależnienie od gry na giełdzie to uzależnienie od hazardu, ryzyka? Czy też raczej od zarabiania pieniędzy?[/b]

Ludzie lubią „grać” sami ze sobą. Bardzo często przekazują otoczeniu sygnały, że inwestują po to, żeby zarobić, a tymczasem prawda w zdecydowanej większości przypadków jest taka, że sprawia im to niesamowitą przyjemność. Gracze giełdowi tworzą często specyficzne grupy. Lubią spotykać się z kolegami-inwestorami, by wiedzieć, jak myślą inni. Lubią porozmawiać o konkretnych metodach inwestowania niczym wędkarze o nowych przynętach. Przy czym skłonność do rywalizacji u tych osób jest bardzo wysoka. Również poziom nieufności jest grubo ponad średnią.

[b]W jaki sposób zmienia się człowiek uzależniony od giełdy?[/b]

Wszelkie uzależnienia mają charakter przekształcający człowieka. Czy zmieniają go w sensie pozytywnym, czy negatywnym? Dla otoczenia takie osoby są często uciążliwe. Mają huśtawki nastrojów. Wszystko zależy od tego, jak im idzie na giełdzie.

[b]Czy moglibyśmy teorię przełożyć na język życia codziennego? Jakie są widoczne objawy uzależnienia od inwestowania?[/b]

Przede wszystkim ludzie uzależnieni przeżywają lęki, niepokoje. A to przejawia się w problemach ze snem.

[b]Czyli inwestor, który budzi się o czwartej nad ranem i wstaje, by sprawdzić kursy indeksów giełdy japońskiej, jest uzależniony?[/b]

Jeśli robi to regularnie, to niestety tak. Kolejną cechą jest to, że ludzie uzależnieni nie potrafią wyobrazić sobie siebie w innej roli. Czyli w tym przypadku, o którym mówimy, nie potrafią sobie wyobrazić, że nie inwestują.Trzecią cechą osoby uzależnionej od gry na giełdzie będzie z pewnością uporczywe myślenie o sprawach finansowych. To bezpośrednio wiąże się z czwartą cechą, czyli nieumiejętnością wypoczywania. Jeśli osoba nie umie się odprężyć albo radykalnie ogranicza czas przeznaczony na wypoczynek, to ma objawy silnego uzależnienia.

[b]Czyli jeśli ktoś chodził trzy razy w tygodniu na tenisa, ale po jakimś czasie ograniczył się do jednej wizyty na korcie, bo uważa, że nie ma na to czasu, gdyż musi śledzić kursy – jest uzależniony.[/b]

Dokładnie tak. Ostatni objaw to obniżanie się tolerancji na przeżywanie złości. Ludzie, którzy byli spokojni, coraz częściej wybuchają z błahych powodów.

[b]Czy daje się zauważyć w ostatnich latach przyrost ludzi uzależnionych od giełdy?[/b]

To jest niestety zjawisko trudne do obiektywizacji. Nie znam badań, które by ten problem szacowały, opisywały.

[b]Czy to zły temat na badanie?[/b]

To byłoby trudne badanie. W tym przypadku definicja uzależnienia nie jest prosta. W dodatku objawy przebiegają skrycie. Nasze deklaratywne postawy wobec pieniędzy czy inwestowania są zupełnie inne od rzeczywistych. To się nazywa splitting, czyli podwójne wiązanie. W obecności innych ludzi mamy inne zdanie o pieniądzach czy inwestowaniu, niż gdy jesteśmy sami. To nie wynika z obłudy czy nieufności. To raczej ma uzasadnienie w czasach ciągłej zmiany i wysokiego ryzyka. Jest objawem wysokiej tolerancji na niepewność. Ta pojawiła się w społeczeństwie polskim w ciągu ostatnich 20 lat.

[b]A czy w swojej pracy spotkał się pan z uzależnieniem od giełdy czy od „gry” na rynku finansowym? [/b]

Tak, spotkałem się z pewną postacią nadmiernej więzi, z różnego typu strategiami reagowania na dynamicznie zmieniające się wyniki giełdowe. Ale to nie giełda uzależniała, lecz sposób reagowania, a więc specyficzna gra, jaką biznesmen toczył z informacjami otrzymywanymi z całego świata. Jeśli zmienił się kurs indeksu NYSE (giełdy w Nowym Jorku – przyp. red.), a na tokijskiej giełdzie papierów wartościowych wyniki zmierzały w drugą stronę, osoba nadmiernie przywiązana do tej gry przeżywała to jako osobisty dramat. Umiejętność spojrzenia z dystansem, nieuruchamianie alarmowych systemów ostrzegania przed wyimaginowanym niebezpieczeństwem bywa sztuką niedostępną ludziom mającym skłonność do uzależniania się. Remedium w takich sytuacjach często bywa głębsze zanurzenie się w mechanizmy naszej osobowości, które zniewalają nadwrażliwych graczy.

[b]Mówił pan, że w polskim społeczeństwie wzrasta tolerancja na niepewność. W jaki sposób zmieni się w najbliższych latach podejście Polaków do inwestowania, do instytucji finansowych? Co prawda zaufanie Polaków do banków czy ubezpieczycieli rośnie, ale chyba nie tak szybko, jak byśmy się spodziewali. Przede wszystkim nie tak szybko, jak chciałyby tego same instytucje.[/b]

Wszyscy liczą na to, że rozwój w tej materii będzie liniowy. Ja myślę, że będzie skokowy. Rośnie młode pokolenie, które swobodnie bawi się kartami kredytowymi rodziców. Które nie będzie umiało funkcjonować bez konta bankowego. A ubezpieczenia będzie kupowało tylko przez Internet. Zresztą ubezpieczenia mają przed sobą ciekawą przyszłość...

[b]Dlaczego?[/b]

Będą się dynamicznie rozwijały w związku z narastającą niepewnością i zmiennością życia codziennego. A ludzie chcą poczucia bezpieczeństwa. Polisy staną się innym, kolejnym wcieleniem słynnej „skarpety”, czyli odkładania pieniędzy na czarną godzinę. Przy czym rynek ubezpieczeń wzrośnie nie w wyniku kampanii reklamowych, ale raczej na skutek marketingu szeptanego i naśladownictwa. Jeśli poważane w danych kręgach jednostki zaczną otwarcie mówić, że są ubezpieczone, że ubezpieczyły swój majątek czy rodzinę, to inni pójdą ich śladem. Człowiek od początku swojego życia ma olbrzymią skłonność do naśladownictwa.

[b]A starsze pokolenie jest stracone dla instytucji finansowych?[/b]

Jeśli chodzi o sprawę niskiego zaufania starszego pokolenia do banków, to myślę, że są dwie przyczyny. Po pierwsze warunki umów oferowanych przez banki nie są zbyt dobre. Marże kredytowe są naprawdę wysokie. Ludzie to widzą i nie mają na ten temat zbyt dobrej opinii. Po drugie Polacy nie mają jeszcze wyrobionej mentalności życia na kredyt. Przez ostanie kilkanaście lat zaciągali kredyty bez pełnej świadomości tego, że będą musieli oszczędzać na każdym kroku. W szkole tego nie uczono.

[b]Rodzice też nie mogli tego nauczyć, bo sami kredytów nie zaciągali...[/b]

Właśnie. Ale jest pytanie, czy jeśli nauczymy się takiego modelu, nie pozbawimy się istotnych elementów życia, jak spontaniczność. Czy będziemy potrafili się nim naprawdę cieszyć? Można wręcz powiedzieć, czy jeśli swoje dzieci od kołyski będziemy zachęcali do oszczędzania, to nie pozbawimy ich szczęśliwego, beztroskiego dzieciństwa. A na końcu pojawia się wątpliwość, czy w wyniku takich działań – rodzin czy też innych instytucji – powstanie cywilizacja potrafiąca posługiwać się pieniądzem dla własnego dobra, czy cywilizacja zniewolona przez pieniądz?

[ramka][b]CV – Leszek Mellibruda[/b]

Psycholog biznesu, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz John Hopkins University (Baltimore, USA). W latach 1997–2006 był radcą ministra w Urzędzie Służby Cywilnej i Kancelarii Premiera odpowiedzialnym za wdrażanie najlepszych rozwiązań biznesowych w administracji rządowej. Był też wykładowcą Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. W tej chwili skupia się na prowadzeniu firmy szkoleniowej Active Business Mind.[/ramka]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?