Za około 200 tys. dolarów, jak pisze „ The New York Times" , była szefowa dyplomacji amerykańskiej podzieli się swoimi refleksjami związanymi z wykonywaną funkcją publiczną w stylu „przywództwo to sport drużynowy", czy „szept może być głośniejszy niż krzyk".
Chętnie ściska dłonie i pozuje do fotografii, ale koszty podróży muszą być negocjowane jako część honorarium.
200 tys. dolarów, których żąda Hillary Clinton wydają się porównywalne do tego co Bill Clinton otrzymuje za wystąpienia na terenie kraju, chociaż w jego przypadku większość tego rodzaju dochodów płynie z zagranicy. W ubiegłym roku mowy wygłaszane przy różnych okazjach przyniosły mu 17 milionów dolarów. W Lagos (Nigeria) za jednym zamachem zainkasował 700 tys. dolarów.
Hillary Clinton angażowała się w imprezy organizowane przez American Society of Travel Agents, czy National Association of Realtors (branża nieruchomości). Dziennik „The New York Times" obawia się, że ta działalność może zaszkodzić jej, kiedy zacznie ubiegać się o prezydenturę.
Niedawno brytyjski dziennik „The Financial Times" pisał o zaskakująco szybkim zaangażowaniu się w ten biznes Timothy Geithnera, który w styczniu opuścił stanowisko sekretarza skarbu USA. I od razu trafił do pierwszej ligi mówców na zlecenie. Udział w konferencji Deutsche Banku w ubiegłym miesiącu przyniósł mu 200 tys. dolarów. W kwietniu był główną atrakcją dorocznej konferencji funduszu Blackstone, w maju zaś był honorowym gościem banku Warburg Pincus.