Bułgaria ma bardzo duże szanse na stanie się kolejnym członkiem strefy euro. Jest już w „poczekalni", gdyż od 10 lipca 2020 r. jest częścią mechanizmu kursowego ERM II, w ramach którego jej waluta, czyli lew, jest powiązana z euro (na poziomie 1,95583 lewów za 1 euro). Jeśli przez dwa lata uda się utrzymać to powiązanie kursu bez większych wstrząsów, to będzie mogła oficjalnie składać wniosek o wstąpienie do Eurolandu. Oczywiście kryzys gospodarczy związany z pandemią może wywrócić plany akcesji. Ale pod względem fiskalnym Bułgaria i tak ma bardzo duże szanse na spełnienie kryteriów przyjęcia. W zeszłym roku miała nadwyżkę finansów publicznych wynoszącą 2,1 proc. PKB. Wiosenne prognozy Komisji Europejskiej mówiły zaś, że w tym roku będzie miała deficyt wynoszący 2,8 proc. PKB, a w przyszłym tylko 1,8 proc. PKB. Jej dług publiczny ma wzrosnąć z 20,4 proc. PKB w 2019 r. do 24,4 proc. PKB w 2021 r. Inne kraje UE mogą jedynie co najwyżej pomarzyć o takich wynikach. Inflacja ma w tym jak i w przyszłym roku wynosić około 1 proc. Zagrożenie przerwania sztywnego kursu między lewem a euro jest zaś nikłe, gdyż bułgarska waluta jest powiązana kursowo z unijną od początku istnienia euro, a wcześniej była powiązana z marką niemiecką. Na pierwszy rzut oka można więc mieć wrażenie, że Bułgaria do idealny kandydat do strefy euro. A jednak, może on być pod wieloma względami kandydatem kłopotliwym.
Przede wszystkim jest najbiedniejszym krajem Unii Europejskiej. PKB na głowę (liczony według parytetu siły nabywczej) wynosił tam w 2019 r., według danych Banku Światowego, 24,6 tys. USD. Czyli był niższy niż w sąsiedniej Rumunii (32 tys. USD), Grecji (31 tys. USD) i Turcji (27 tys. USD), ale wyższy niż w Serbii (19 tys. USD) czy Macedonii Północnej (17,8 tys. USD). Obawy państw Europy Zachodniej przed napływem biednych imigrantów (zwłaszcza pochodzenia romskiego) sprawiły, że Bułgaria nie została jeszcze wpuszczona do strefy Schengen. Bułgaria uchodzi przy tym za najbardziej skorumpowany kraj UE i za najbardziej dotknięty przez przestępczość zorganizowaną. Przez Sofię od wielu tygodni przetaczają się gwałtowne demonstracje wymierzone w skorumpowane władze, a szczególnie w premiera Bojko Borisowa. Premierowi mocno zaszkodziło m.in. zdjęcie, które ktoś zrobił mu podczas snu. Na szafce nocnej obok jego łóżka leżał pistolet, a w odsuniętych szufladach widać było grube pliki banknotów euro i sztabki złota. Dziesiątki osób zostało już rannych podczas starć z policją w Sofii. I choć bułgarskie władze zostały tam już mocno skompromitowane, a w powietrzu zapachniało rewolucją, to Bruksela jakoś nie krytykuje Bułgarii za naruszenia praworządności i rozkradanie unijnych funduszy. Wszak Bułgaria jest na drodze ku strefie euro i „świetlanej europejskiej przyszłości".
Szef wszystkich szefów
Premier Borisow rządzi Bułgarią, z krótkimi przerwami, od 2009 r. Jego partia Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii (GERB) wygrywała wybory już czterokrotnie i jest częścią Europejskiej Partii Ludowej. Borisow chwali się przychylnością niemieckiej kanclerz Angeli Merkel i można odnieść wrażenie, że przez decydentów z Brukseli jest traktowany ulgowo. Kolejne wybory wygrywał, obiecując walkę z korupcją, ale korupcji w jego kraju jakoś to nie zaszkodziło. W długim terminie nie zaszkodziły mu też wielkie protesty społeczne z 2013 r. (po dużych podwyżkach cen prądu), podejrzenia o fałszowanie wyborów (po tym jak w 2013 r. w drukarni należącej do radnego GERB znaleziono dużą ilość kart wyborczych) czy też liczne skandale i tajemnicze zabójstwo młodej dziennikarki Wiktorii Marinowej, która w 2018 r. badała temat wyłudzania środków unijnych przez powiązanego z Borisowem oligarchę.
Borisow swoją karierę zaczynał w komunistycznym MSW, gdzie był instruktorem sztuk walki. W 1991 r. założył największą bułgarską agencję ochroniarską, a później próbował sił w polityce. W 2005 r. został burmistrzem Sofii. Rok później amerykańscy dyplomaci w depeszy ujawnionej przez portal WikiLeaks pisali o jego związkach z „poważną przestępczością zorganizowaną", rosyjską ambasadą i koncernem naftowym Łukoil. Bułgarom, jak widać, średnio to przeszkadzało, bo tyle razy zapewnili mu władzę...