Inwestowanie na rynku kontraktów na różnice kursowe (CFD) nieodzownie związane jest z ponadprzeciętnym ryzykiem. Zmienność w zestawieniu z lewarem z jednej strony może oczywiście w krótkim czasie znacząco zwiększyć wartość portfela, ale równie dobrze może go szybko i boleśnie uszczuplić. Statystyki, czy to te publikowane przez domy maklerskie, czy też KNF, nie pozostawiają zresztą złudzeń. Większość inwestorów na tym rynku traci pieniądze. Stąd też brokerzy (również pod wpływem Komisji Nadzoru Finansowego), mówiąc o rynku CFD, wspominają już nie tylko o szansach, jakie daje, ale także o zagrożeniach.
Oczywiście nieudanych inwestycji nie da się uniknąć i na tak dynamicznym rynku przytrafiają się one najbardziej doświadczonym osobom. Kluczową kwestią jest to, jak sobie z nimi radzimy. Podstawą inwestowania jest bowiem nie tylko wybór odpowiednich instrumentów i moment otwarcia pozycji, ale też tzw. zarządzanie pozycją. Niemal w każdym materiale poświęconym rynkowi CFD mowa jest chociażby o zleceniach obronnych (głównie tzw. stop loss), które mają uchronić nas przed zbyt dużymi stratami. – Zlecenia obronne stop loss są ważnym elementem w procesie inwestowania. Wpływają bezpośrednio na relację średniego zysku do średniej straty, co pozwala ocenić efektywność danej strategii. Oczywiście drugi kluczowy czynnik to skuteczność, czyli to, jaki procent naszych transakcji kończy się zakładanym zyskiem – wskazuje Paweł Śliwa, ekspert ds. rynków nieregulowanych w BM mBanku. Okazuje się jednak, że teoria to jedno, a praktyka – drugie.
Większość idzie na żywioł
Dobra informacja jest taka, że akcje edukacyjne nie trafiają całkowicie w próżnię. Inwestorzy mają wiedzę na temat zleceń obronnych. Problem jednak w tym, że nie korzystają z nich zbyt często.
– Większość inwestorów nie stosuje zleceń obronnych typu stop loss, a jeśli już wybierają tę opcję zabezpieczającą pozycję – to nie robią tego od razu. Dane TMS Brokers za ostatnie pół roku pokazują, że mniej niż 30 proc. klientów korzysta ze zleceń obronnych. Podczas historycznej zmienności – w okresie od marca do lipca – ten odsetek był wyższy i wynosił ponad 30 proc. – wskazuje Łukasz Zembik, ekspert rynku OTC w TMS Brokers. Niewiele lepiej wygląda sytuacja w przypadku innych brokerów.
– W tym roku na blisko 80 proc. aktywnych rachunków mForex odnotowaliśmy przynajmniej jedno zlecenie, gdzie ustawiony był stop loss. Oznacza to, że duża grupa inwestorów jest z nim zaznajomiona. Jednak wśród wszystkich zleceń otwartych w 2020 r. tylko mniej więcej co trzecie posiadało dodany stop loss – mówi Śliwa.