Tak pasywnego zimowego okienka transferowego nie było w Polsce od lat. Kluby PKO BP Ekstraklasy kupiły tylko 66 zawodników. Dominowały wypożyczenia oraz transakcje bezgotówkowe. Ligowcy – według szacunków portalu transfermarkt.de – wydali na wzmocnienia tylko 3,5 mln euro. Milion mniej niż latem, prawie dwa razy mniej niż jeszcze rok temu.
Jedną z przyczyn zimowego snu ligowców jest pandemia koronawirusa. Covid-19 doświadczył kluby zarówno pośrednio – ucierpiało wielu sponsorów, inwestycje w sport profesjonalny musiały ograniczyć jednostki samorządu terytorialnego – jak i bezpośrednio, bo spotkań nie mogą oglądać na żywo kibice.
Przychody z dnia meczowego to fundament zdrowego budżetu, więc zamknięcie trybun uderzyło w tych, którzy z biznesowego punktu widzenia działali najrozsądniej. Raport Deloitte „Piłkarska liga finansowa" pokazuje, że lockdown najbardziej naraził Legię Warszawa (23 proc. udziału w przychodach z 2019 roku), Lecha Poznań (24 proc.) oraz Wisłę Kraków (32 proc.).
Ruch w biznesie ograniczyła także reforma ligi. PKO BP Ekstraklasa w przyszłym sezonie rozrośnie się do 18 drużyn, dzięki czemu w tym roku krajową elitę opuści tylko jeden zespół. To oznacza, że grupa ekip zaangażowanych w walkę o utrzymanie i potrzebująca pilnych wzmocnień na początku roku jest tej zimy wyjątkowo wąska.
Królowie polowania
Liderami inwestycji byli działacze Lecha. To akurat efekt konieczności, bo Kolejorz miał w lidze słabą jesień i musiał zainwestować pieniądze zarobione na transferach Jakuba Modera, Kamila Jóźwiaka i Roberta Gumnego oraz występach w Lidze Europy, żeby rozpocząć pościg za rywalami.