W tak zwanym międzyczasie jeszcze dostaliśmy coś ekstra, czyli spojrzenie na konflikt w zarządzie NBP, którego jednak według prezesa Glapińskiego wcale nie ma. Ale po kolei, bo to już smaczek bardziej plotkarski, chociaż nieco w powagę NBP jako instytucji uderzający. Natomiast dla rynku finansowego najważniejsze jest to, co dalej będzie ze stopami i jak będzie układać się współpraca RPP z nowym rządem, który prawdopodobnie będzie tworzyć obecna opozycja.
Pierwsza powyborcza decyzja RPP zaskoczyła rynek, który liczył jednak na kolejną obniżkę stóp o 25 pkt baz. Tymczasem stopy pozostały bez zmian i wygląda na to, że mogą pozostać na tym poziomie dłużej. W komunikacie po posiedzeniu była adnotacja, że obecny poziom stóp wspiera realizację celu inflacyjnego w średnim okresie. Cel ten wynosi 2,5 proc. z dopuszczalnym zakresem wahań +/- 1 pkt proc. Nie oznacza to jednak, że inflacja na poziomie 3,5 proc. spełnia swój cel. Zmieniło się też nieco podejście do polityki fiskalnej, która wcześniej nie stanowiła problemu (chociaż była ewidentnie socjalna), a obecnie stanowi istotny czynnik ryzyka dla inflacji. Chociaż nie padło wprost, czy mamy dłuższą przerwę w obniżkach, to rynek spodziewa się, że może ona potrwać do marca, a więc do nowej projekcji inflacji. Spustoszenia na giełdzie przynieść to nie powinno.
Poza polityką pieniężną rynek zadaje sobie też pytanie, jak teraz będzie wyglądać współpraca prezesa NBP z nowym rządem. Na odpowiedź w tej kwestii trzeba jeszcze poczekać. Jednak fakt, że KO mówi o postawieniu prezesa NBP przed Trybunałem Stanu, na pewno tej współpracy ułatwiać nie będzie i może być wskazaniem na możliwe konflikty. Samo postawienie przed TS byłoby oczywiście trudne, do tego mogłoby wywołać nieprzychylność UE. Jednak ostatnio NBP sam dostarcza paliwa do podgrzewania atmosfery wokół niego.
Niepokojąco wyglądają spory wewnętrzne – najpierw były to kwestie dotyczące RPP, a obecnie światło dzienne ujrzał konflikt w zarządzie NBP. Chociaż podczas konferencji Glapiński trywializował ten fakt i podkreślał, że sporu nie ma, a tylko jedna osoba ma żal o wysokość wynagrodzenia, to jednak wydaje się, że problem jest poważniejszy. Oczywiście, motywacją mogą być kwestie finansowe, niemniej zarzuty wobec prezesa NBP są poważniejsze i dotyczą utrudniania wykonywania obowiązków, nieudostępniania dokumentów itd. Jak się ten spór potoczy – tego nie wiem. Kto ma rację – też nie wiem. Wygląda to wszystko jednak dosyć kuriozalnie, biorąc pod uwagę powagę instytucji banku centralnego. Mamy do czynienia z tabloidyzacją NBP – począwszy od banerów reklamowych, poprzez specyficzny format konferencji prezesa NBP, a teraz skończywszy na publicznym rozgrywaniu sporów.