Dwa tygodnie temu pisałem w komentarzu, że na przełomie września i października oczekujemy kulminacyjnej fazy rozpoczętej w sierpniu korekty na globalnych rynkach akcji. Reakcja rynku na wrześniowe dane z amerykańskiego rynku pracy, wyraźnie lepsze do prognoz, utwierdza nas w przekonaniu, że potencjał ruchu spadkowego chwilowo się wyczerpał, a IV kwartał, w sposób typowy sezonowy, przyniesie powrót do wzrostów. Największym znakiem zapytania pozostaje oczywiście dalsze zachowanie amerykańskiego długu skarbowego. W tej kwestii deklarujemy się jednoznacznie jako „byki”, wierząc, że uważane jeszcze parę dni temu za pewne naruszenie poziomu 5 proc. przez rentowności obligacji dziesięcioletnich może się nie zrealizować, a jeżeli nawet nastąpi, okaże się chwilowe. Spodziewamy się, że na koniec grudnia ich rentowności spadną do poziomu 4,5 proc. lub niższego, tworząc pole do „rajdu ulgi” na rynku akcji przed zapewne trudnym przyszłym rokiem.
Dwa czynniki ryzyka, które wciąż wydają się istotne, to temat ewentualnego „government shutdown” w USA w II połowie listopada oraz sytuacja w Chinach. W pierwszej kwestii widzimy rosnące szanse na porozumienie, ostatnie dni przynoszą nawet wzrost prawdopodobieństwa, że Kevin McCarthy mógłby odzyskać swoją funkcję. Także w drugiej sytuacja wydaje się stabilizować. Napływające „szybkie” dane z Chin nie są jednoznaczne, ale sygnalizują pewne ożywienie – niewystarczające, by nasze nastawienie do lokalnego rynku było pozytywne, ale pozwalające mieć nadzieję, że lokalna sytuacja gospodarcza nie będzie blokadą dla wzrostów gdzie indziej.
W chwili obecnej rynek nie wycenia wysoko prawdopodobieństwa scenariusza, w którym atak Hamasu na Izrael w ubiegły weekend przeistoczy się w poważny konflikt, w który otwarcie włączy się Iran. Skala dotychczasowych działań Hezbollachu wydaje się niewielka, co oddala wizję skoordynowanej operacji obu organizacji na skalę większą niż obserwowana w ostatnich dniach. Gwałtowny wzrost ryzyka wojny musiałby zapewne wynikać z ewentualnych działań odwetowych Izraela, które byłyby skierowane bezpośrednio przeciwko Iranowi. 50-lecie wojny Jom Kippur ma oczywiście symboliczne znaczenie nie tylko geopolityczne, ale także ekonomiczne (prowadziła ona do kryzysu naftowego i głównej fali stagflacji lat 70.), natomiast nie widzimy na razie powodów, by nadmiernie obawiać się powtórki z historii. Spodziewamy się, że ceny ropy Brent naruszą tymczasowo poziom 100 USD/bar., ale tak samo uważaliśmy przed atakiem terrorystycznym. Jego wpływ na perspektywy globalnego rynku akcji będzie naszym zdaniem marginalny, o ile nie wręcz „kontrintuicyjny{ – ucieczka do wyprzedawanych wcześniej bezpiecznych amerykańskich papierów skarbowych w poniedziałek została bardzo pozytywnie przyjęta przez Wall Street.