Krajowi inwestorzy czekają na czwartkowe wstępne dane o inflacji CPI za sierpień. Odczyt ma tak duże znaczenie dla rynku, ponieważ prezes NBP Adam Glapiński przed wakacjami sugerował, że zejście wskaźnika cen poniżej poziomu 10 proc. otworzy Radzie Polityki Pieniężnej możliwość obniżki stóp procentowych. Rada musi mieć też pewność, że w kolejnych kwartałach inflacja będzie w dalszym ciągu spadać.
Luzowanie polityki monetarnej jest już częściowo w cenach obligacji skarbowych. Od maja rentowność krajowego długu spada. Najmocniej na oczekiwania na cięcia kosztu finansowania zareagował krótki koniec krzywej dochodowości. Sama krzywa uległa wystromieniu. Papiery dwuletnie są handlowane obecnie po 5,4 proc., pięcioletnie 5,5 proc., a dziesięcioletnie powyżej 5,75 proc.
Ekonomiści ankietowani przez Bloomberga szacują, że do końca roku dojdzie do dwóch obniżek głównej stopy procentowej, która w grudnia powinna wynieść 6,25 proc. Inflacja zgodnie z oczekiwaniami powinna się zbliżyć do 7 proc. Do celu inflacyjnego na poziomie 2,5 proc. wciąż jest więc bardzo daleka droga.
Oczekiwania rynkowe co do kosztu pieniądza w kraju są dużo agresywniejsze. Kontrakty terminowe na stopy procentowe FRA 4x7 wyceniają, że na koniec roku stopa procentowa będzie oscylować blisko 5,7 proc. Rynkowi obserwatorzy liczą, że w połowie przyszłego roku koszt finansowania będzie już poniżej 5 proc. Inflacja ma szanse zejść w okolice 5,6 proc. według szacunków ekonomistów ankietowanych przez Bloomberga.
Zgodnie z ostatnią projekcją NBP inflacja CPI nie wróci do celu przed 2025 roku. Wyliczenia są oparte na założeniu o braku zmiany kosztu pieniądza w kraju w tym okresie. Cięcie stóp procentowych przy inflacji czterokrotnie wyższej od celu może więc być ryzykowne. Może to doprowadzić do osłabienia złotego.