Jednak tak gwałtownego ruchu jak dziś o poranku z pewnością nikt nie mógł się spodziewać.
Około godziny 3:30 polskiego czasu rozpoczęła się potężna fala wyprzedaży kontraktów terminowych na złoto, których wartość szacowano na ok. 2,7 miliarda dolarów. Co więcej, ruch ten został wsparty także bardzo dużym wolumenem, który blisko trzydziestokrotnie przewyższał średni wolumen z poprzednich tygodni. Na rynku spekuluje się, iż tak duży wzrost wolumenu połączony ze sporym kapitałem mógł być związany z dwoma kwestiami. Pierwszą z nich i jednocześnie najprostszą może być fakt, iż kurs znalazł się na poziomie, który uruchomił ogromną ilość zleceń stop loss, co doprowadziło do natychmiastowego spadku cen złota o około 50 dolarów. Drugą kwestią, jednak nie wykluczającą uruchomienia zleceń typu stop, jest fakt iż duży inwestor mógł wykorzystać niską płynność na rynku do zajęcia dużej spekulacyjnej pozycji. Niezależnie jednak od przyczyny, tak potężny spadek cen złota pociągnął za sobą także ceny pozostałych metali szlachetnych, a także niektórych z surowców, co doprowadziło do dalszego osłabienia walut powiązanych z ich cenami.
Paradoksalnie najsilniejsza walutą na rynku jest dziś o poranku dolar nowozelandzki, który został wsparty komentarzami ze strony premiera Johna Keya. W opinii przewodniczącego rządu w Nowej Zelandii ostatnie osłabienie NZD było szybsze, niż wszyscy się spodziewali, a tamtejsza gospodarka znajduje się dobrej kondycji. Optymizm Keya może być jednak znacznie przesadzony i nie należy się spodziewać, iż zostanie on podzielony przez RBNZ. Posiedzenie Banku Nowej Zelandii już we środę, a rynek oczekuje obniżki stóp o 25 punktów bazowych. Nie można jednak wykluczyć bardziej agresywnego cięcia ze strony RBNZ, co spowodowałoby kolejną falę wyprzedaży nowozelandzkiego dolara. O godzinie 9:24 za dolara płacono 3,7875zł, a za euro 4,1103zł.
Jakub Stasik