Chiny: Opublikowane w niedzielę indeksy PMI sporządzane przez rządowy ośrodek statystyczny okazały się nieco słabsze od oczekiwań (wskaźnik dla przemysłu pozostał na poziomie 49,8 pkt. wobec spodziewanego odbicia do 50 pkt., a usługowy spadł do najniższego poziomu od 3 lat tj. 53,1 pkt. w relacjo do 53,4 pkt. we wrześniu). Sytuację nieco poprawił lepszy odczyt indeksu PMI dla przemysłu liczonego przez Markit/Caixin, który ostatecznie odbił do 48,3 pkt. wobec 47,6 pkt. szacowanych w pierwszych szacunkach. Agencje opublikowały też słowa premiera Chin - Li Keqianga, który dał do zrozumienia, że gospodarka ma spore pole do odbicia, ale jednocześnie dał do zrozumienia, że dynamika PKB na poziomie 6,5 proc. pozwoli zrealizować długoterminowe cele założone przez władze.
Naszym zdaniem:
Gorsze dane nt. chińskiego PMI rzutują w poniedziałek rano na globalne nastroje, ale równie dobrze można uznać to jako pretekst do niższego otwarcia tygodnia, które jednak nie będzie mieć wpływu na dalsze rozdanie w kolejnych dniach. Do tego, że chińskie władze faktycznie zarzuciły już temat wzrostu gospodarki w 7 proc. tempie, rynek zdążył się już przyzwyczaić – takie sformułowania pojawiły się przecież oficjalnie w czwartek przy publikacji założeń do 5-letniego planu gospodarczego (podano tam długoterminową średnią przy 6,5 proc.). Obawy rynku może jednak budzić sposób w jaki Chińczycy będą realizować swoje cele przestawienia gospodarki z eksportu na popyt wewnętrzny. Władze nie wspomniały o ewentualności kolejnych programów stymulacyjnych opartych o działania infrastrukturalne. Krytycznie odniesiono się jednak do ewentualności ewentualnego programu QE. To w zasadzie sprowadza się do tego, że realną opcją dla Ludowego Banku Chin są głównie dalsze cięcia stóp, gdyż „majstrowanie" przy kursie juana może okazać się już przeszłością w kontekście możliwego przyjęcia tej waluty do koszyka SDR (sporządzanego przez MFW) jeszcze w tym miesiącu (swoją drogą władze sugerują też, że ich celem nie jest już wspieranie eksportu).
Gorsze nastroje z Chin powinny wyraźniej zaznaczyć się w notowaniach walut Antypodów. Tymczasem dzisiaj wyraźnie traci na wartości dolar nowozelandzki, a australijski próbuje nieco odbijać, chociaż jutro mamy kluczowe posiedzenie Banku Australii, a dane jakie napłynęły przez weekend były słabsze – wskaźnik PMI dla przemysłu spadł w październiku do 50,2 pkt. z 52,1 pkt., a inflacja w październiku szacowana przez TD Securities wyhamowała do 0,0 proc. m/m z 0,3 proc. m/m (najniższy poziom od 8 miesięcy), oraz do 1,8 proc. r/r z 1,9 proc. r/r. Inwestorzy zwrócili jednak większą uwagę na słowa ministra finansów Nowej Zelandii, który w wywiadzie dla telewizji dał do zrozumienia, że istnieje przestrzeń do dalszego spadku stóp procentowych, które powinny pozostać na niższym poziomie przez dłuższy czas. Wydaje się, że ten drugi aspekt miał większe znaczenie, gdyż po ostatnim komunikacie RBNZ z ubiegłego tygodnia większość uczestników rynku wycenia cięcie stóp o 25 p.b. na posiedzeniu 10 grudnia.
Skupmy się jednak na jutrzejszym komunikacie RBA. Ostatnie dane nt. kwartalnej inflacji, które poznaliśmy w ubiegłym tygodniu, oraz niepewność związana z chińską gospodarką mogą dać pretekst do niespodzianki w postaci cięcia stóp o 25 p.b. już jutro – chociaż bazowy scenariusz zakładałby ich utrzymanie, ale z wyraźną zapowiedzią ich cięcia w grudniu. Stąd też pary z AUD mogą znaleźć się w najbliższych dniach pod wyraźniejszą presją spadkową...