To kwestia możliwych cięć stóp nawet o 50 pb. do połowy 2016 r., chociaż korzyści takiego ruchu dla gospodarki mogą być niewielkie. Naszej walucie szkodzą też niejasności związane z finansowaniem nowych wydatków obiecanych w kampanii wyborczej, które pojawią się w przyszłym roku. Pewien niepokój budzi kwestia nowelizacji jeszcze tegorocznego budżetu na kwotę nawet 5–10 mld zł.

Efekt jest taki, że zagraniczni inwestorzy zaczynają żądać większych premii za ryzyko w przypadku polskich aktywów, na czym zyskują inni (jak forint).

W środę wydarzeniem będzie posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Jednak to, co powie RPP w tym składzie, nie ma znaczenia. Większy wpływ będą mieć pojawiające się w najbliższych tygodniach spekulacje na temat nowych członków tego gremium.

Za granicą słaby indeks ISM dla amerykańskiego przemysłu, który spadł w listopadzie poniżej 50 pkt, raczej nie odwlecze terminu pierwszej podwyżki stóp przez Fed, ale może zaznaczyć się w oczekiwaniach dotyczących ścieżki zacieśnienia w 2016 r. Tym samym tzw. gołębia podwyżka wcale nie musi pomóc dolarowi. Istotne będzie też to, co pokaże w czwartek Europejski Bank Centralny – jeżeli Mario Draghi nie zaskoczy rynku gołębimi pomysłami, to EUR/USD ma duże szanse podejść w okolice 1,08. Zwłaszcza gdyby Departament Pracy USA nie zaskoczył lepszymi danymi w piątek.