Naszym zdaniem: Rynek liczył się z gorszymi odczytami od wczoraj, kiedy to opublikowane zostały gorsze dane nt. wstępnej inflacji w Niemczech, a w końcu grudnia mieliśmy słabe figury z Hiszpanii. Niemniej takie dane teoretycznie zwiększają prawdopodobieństwo podjęcia nowych działań przez Europejski Bank Centralny, chociaż do marca, kiedy to ma mieć miejsce ewentualna rewizja programu QE jest jeszcze sporo czasu.

Wczoraj, a także dzisiaj uwagę zwraca utrata ujemnej korelacji euro z rynkami akcji – zazwyczaj silne spadki giełdowych indeksów prowokowały do odbicia euro, co tłumaczono tym, że było ona wykorzystywane jako waluta finansująca transakcje spekulacyjne. Może to pokazywać, że po grudniowym „szoku" wywołanym decyzją ECB z początku miesiąca, wspólna waluta nie jest aż w takim stopniu wykorzystywana do tego typu transakcji.

Co dalej? Dzisiaj euro zyskuje tylko w relacjach z walutami naszego regionu, lirą turecką, koroną szwedzką i norweską, a także rublem – wspólnym mianownikiem jest tutaj podwyższone globalne ryzyko, czynniki polityczne, a także kwestia wahań cen surowców (ropa powraca do spadków). Wspólna waluta traci za to, wobec pozostałych, najmocniej wobec JPY i USD.

W przypadku EUR/USD mamy kontynuację wczorajszego sygnału spadkowego i złamanie grudniowego wsparcia w okolicach 1,0795. We wczorajszym popołudniowym raporcie zwracaliśmy uwagę, że spadki może powstrzymać szeroka strefa 1,0690-1,0760. W tej kwestii nic się nie zmieniło. W kwestii danych z kalendarza makro, to dzisiaj uwagę mogą zwrócić dane o sprzedaży samochodów w USA za grudzień o godz. 19:30. Niemniej istotniejsze publikacje pojawią się dopiero jutro – to indeksy PMI dla usług w strefie euro, oraz ISM w USA, oraz miesięczne szacunki ADP dla rynku pracy.

Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ