Do środy, kiedy to publicznie przemawiać będzie szefowa Rezerwy Federalnej Janet Yellen, w kalendarzu brak jest ważniejszych wydarzeń, które mogłyby silniej wpłynąć na notowania, dlatego też dolar ma szansę dalej lekko zyskiwać w stosunku do większości pozostałych walut. W tej sytuacji EURUSD ma szansę na spadek do wsparcia na 1.1050. O jego dalszych losach w dużej mierze zdecydować powinny jednak słowa Yellen. W środę i czwartek w Kongresie przedstawi ona bowiem półroczny raport nt polityki Fed i będzie to jej pierwsze wystąpienie publiczne od grudniowej decyzji o podwyżce stóp. Tym samym inwestorzy będą mogli zaktualizować swoje nastawienie i oczekiwania odnośnie kolejnych decyzji Fed ws. stóp. Biorąc pod uwagę, że obecnie rynek w pełni wycenia podwyżkę o 25 pb dopiero na marzec 2017 roku, wydaje się, że jej słowa mają większą szansę na podniesienie niż obniżenie tych oczekiwań, co mogłoby stać  się kolejnym wsparciem dla dolara.

Dziś natomiast kalendarz danych makro jest stosunkowo pusty. Pewną uwagę, w zasadzie jedynie może przykuć odczyt indeksu Sentix, tradycyjnie będącego pierwszym w miesiącu ankietowym badaniem nastrojów w strefie euro (10:30). Jednak również tradycyjnie nie powinien on mieć zauważalnego wpływu na notowania. W całym tygodniu, na świecie kluczowe będzie wspomniane wystąpienie Janet Yellen, w Polsce natomiast piątkowe dane o PKB za IV kw. oraz finalny odczyt inflacji CPI za styczeń.

Opublikowany wczoraj stan rezerw walutowych Państwa Środka wskazał, że Ludowy Bank Chin w styczniu dokonał interwencji o wartości 98 mld dolarów w celu wsparcia juana. Sprowadziło to stan rezerw do najniższego poziomu od 2012 roku i co więcej był to drugi co do wielkości (po grudniu ubiegłego roku) spadek w historii. Dane te pokazują, że w styczniu wciąż utrzymywała się presja na osłabienie juana i dalszy odpływ kapitału z tego kraju. Presja ta prawdopodobnie szybko nie zniknie, co oznacza, że niedługo rynkami znów może wstrząsnąć informacja o słabnącym juanie, która ponownie mogłaby podnieść obawy o tamtejszą gospodarkę i prawdopodobnie wywołać kolejną falę wyprzedaży na światowych giełdach.

Obok Chin na rynkowe nastroje wciąż duży wpływ mają doniesienia z rynku ropy. W piątek firma Baker Hughes podała, że liczba czynnych wież wiertniczych w USA spadła o kolejne 31, do poziomu 467, czyli najniższego od początku 2010 roku. Oznacza to, że gwałtowny rozrost liczby odwiertów z okresu tzw. rewolucji łupkowej został praktycznie całkowicie zredukowany – obecnie liczba czynnych wież stanowi ok. jedna trzecią liczby ze szczytu w 2014 roku. Dane te podtrzymują więc oczekiwania na silniejszy spadek produkcji w USA, a co za tym idzie zacieśnienie warunków podaży i trwalsze wzrosty cen ropy. Wsparcie dla notowań, które dziś rosną o ok 0.7%, stanowić może również informacja o niedzielnym spotkaniu Ministrów ds. Ropy Wenezueli i Arabii Saudyjskiej nt współpracy w celu stabilizacji cen surowca. Dopóki jednak nie zostaną podjęte konkretne kroki, ceny ropy powinny utrzymywać się na obecnych relatywnie niskich poziomach.