We wtorek byliśmy świadkami triumfalnego powrotu Argentyny na rynek długu. Skutecznie uplasowano obligacje o łącznej wartości 16,5 mld dolarów, przy ponad czterokrotnie wyższym popycie. Papiery dziesięcioletnie osiągnęły rentowność 7,5 proc., pięciolatki 6,875 proc., natomiast 30-latki 8,85 proc. Jest to pierwsza od 15 lat emisja Argentyny, która w swojej historii bankrutowała już osiem razy (ostatnio w 2014 r.). Swoją szansę wyczuł też Liban, ruszając na rynek z emisją obligacji wartą miliard dolarów. Transza ośmioletnia ma płacić 6,65 proc. w skali roku, podczas gdy 15-letnie papiery oferują rentowność 7 proc. Powodów do zmartwień nie ma też nasze ministerstwo, które z powodzeniem plasuje kolejne duże emisje obligacji.

W kraju nasiliło się również polowanie na dług korporacyjny, chociaż tutaj głównym źródłem popytu stali się inwestorzy indywidualni. W marcu zapewnili oni sukces słabo oprocentowanej oferty Getin Noble Banku, a w kwietniu zgłosili ok. 350 mln popytu (z ponad 440 mln) na papiery podporządkowane Aliora. Sukces okazał się tak duży, że Alior ponowił ofertę, tym razem obniżając kupon o 25 p.b. Papiery ponownie wyprzedano w kilka godzin. Wpisujemy się w ten sposób w globalny trend, przesuwając się w kierunku bardziej ryzykownych aktywów.