Wydaje się jednak, że niewielkie znaczenie miało dla kierunku, który obrał rynek wczorajsze posiedzenie ECB, które miało być najważniejszym wydarzeniem tego tygodnia. Sama decyzja ECB, aby pozostawić politykę monetarną bez zmian oraz umiarkowanie gołębia konferencja prasowa, nie były żadnym zaskoczeniem. Lecz także później podczas konferencji prasowej także nie usłyszeliśmy od prezesa Mario Draghiego zbyt wiele nowego. Prezes ECB powtórzył zapowiedzi, że stopy procentowe pozostaną na obecnym lub niższym poziomie w dłuższym okresie i pozostaną niskie także już po zakończeniu programu QE. ECB ciągle jest też do działania w razie potrzeby, jednak jak na razie zdecydowanie pozostaje w trybie oczekiwania na skutki swoich wcześniejszych działań i i do ich oceny nie dojdzie raczej przed wakacjami. Najbardziej gołębim fragmentem konferencji wydają się wypowiedzi dotyczące ujemnych stop depozytowych, które według ECB nie powodują większych problemów w gospodarce, co może być sugestią, że ich dalsze obniżanie jest możliwe. Ważną informacją było także, że na posiedzeniu nie dyskutowano żadnych dodatkowych działań dotyczących luzowania w tym tzw. „helicopter money", o których spekuluje się coraz odważniej na rynku. Po raz kolejny pojawiły się słowa na temat konieczności reform strukturalnych w eurolandzie oraz ograniczeniach, które posiada sama polityka monetarna. Interesujące wydają się także oczekiwania ECB na odbicie inflacji w II połowie roku na co obecnie nie wskazuje zbyt wiele i dużo bardziej zasadne wydają się obawy Mario Draghiego związane z ewentualną tzw. drugą rundą spadku cen w gospodarce.

Wczorajsze dane z USA, które pokazały bardzo mieszany obraz, mogą być w większym stopniu odpowiedzialne za umocnienie dolara. Co prawda Indeks Fed z Filadelfii zanotował wyraźne spadki, powracając na negatywne terytorium. Co ciekawe dane te nie do końca zgadzają się z poprawą nastrojów w przemyśle w regionie Nowego Jorku, inwestorzy czekają więc na więcej regionalnych wskazań, przed najważniejszymi odczytami ISM, aby lepiej ocenić sytuację w amerykańskim przemyśle. Na drugim biegunie znalazły się natomiast dane o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, które zanotowały wyraźne spadki i znajdują się na poziomach najniższych od dekad. Średnia z ostatnich tygodni spada (obecnie 261 tys.), a biorąc pod uwagę także mniejszą od oczekiwań liczbę kontynuujących pobieranie zasiłku, można oczekiwać bardzo dobrych odczytów z rynku pracy w USA za kwiecień. Gorzej poradziły sobie wczoraj natomiast giełdy w USA, a kontrakty na najważniejsze indeksy znalazły się pod dodatkową presją już po zamknięciu handlu na rynku kasowym, kiedy swoje wyniki rozczarowujące opublikował Alphabet (spółka zależna od Google). S&P500 cofnęło się więc wczoraj poniżej 2100 punktów notując najgorszą sesję od dwóch tygodni, ciągle jednak giełdy w USA znajdują się blisko ubiegłorocznych szczytów, których pokonanie przed posiedzeniem Fed, które odbędzie się w przyszłym tygodniu wydaje się bardzo mało prawdopodobne.

Dziś czekają nas odczyty PMI z europejskiej gospodarki, które jeżeli okażą się pozytywne powinny dać szansę najważniejszym indeksom na kontynuację wzrostów z ostatnich dni. EURUSD podąża obecnie natomiast w stronę wsparć na 1.1250.

Kamil Maliszewski, Zespół mForex, Dom Maklerski mBanku S.A