Reszta będzie zależeć od sentymentu zewnętrznego, a ten jest mieszany przy pogorszeniu w segmencie rynków wschodzących, ale stabilnej postawie głównych walut. I to pomimo słabszych danych z Chin.
Agencja Moody's zgodnie z naszymi oczekiwaniami utrzymała rating Polski na A2, obniżając jedynie perspektywę ze stabilnej do negatywnej. Analitycy Moody's doceniają silne fundamenty wzrostu polskiej gospodarki, ale mimo to wysyłają sygnał ostrzegawczy. Zaniepokojenie przekładające się na obniżenie perspektyw ratingu wynika z antycypowanego pogorszenia kondycji finansów publicznych. Chodzi zarówno o już dokonane poluzowanie fiskalne, jak również o pozostające w sferze planów rządowe projekty – przede wszystkim obniżenie wieku emerytalnego. Po drugie, Moody's dostrzega zagrożenia dla międzynarodowych inwestorów wynikające z możliwości wprowadzenia przez obecny rząd kolejnych kontrowersyjnych zmian legislacyjnych w przyszłości, także tych związanych z kredytami we frankach.
Decyzja Moody's wydaje się być zdecydowanie rozsądniejsza niż styczniowa radykalna decyzja S&P. Wokół ryzyk jest dużo znaków zapytania. Wiele kwestii jest jeszcze w fazie projektów, których wpływ na gospodarkę w dalszym ciągu nie jest łatwy do dokładnego oszacowania, stąd nie ma twardych podstaw do cięcia ratingu. Jednak wystarczy jeden szkodliwy dla budżetu (lub banków) krok, by Polska straciła rating i przez to w cenach krajowych aktywów będzie obecna dodatkowa premia za ryzyko. Na otwarciu handlu w poniedziałek złoty zyskuje 3 grosze względem euro (EUR/PLN 4,38), gdyż scenariusz obniżenia perspektywy przy utrzymanym ratingu dla części rynku jest mniej negatywnym rezultatem niż wcześniej dyskontowali. Jeśli rynek akcji i obligacji w Polsce otworzy się w podobnie pozytywnym klimacie (to pierwsze bardziej prawdopodobne), złoty może znaleźć dodatkowe pole do umocnienia, choć technicznie 4,3650 stanowi ważne wsparcie. W horyzoncie kolejnych dni nie wykluczamy dalszego odreagowania wcześniej przeceny złotego, ale będzie to mocno uzależnione od klimatu na rynkach zewnętrznych. Ten jednak w odniesieniu do walut rynków wschodzących zaczyna się powoli pogarszać.
Zagrożeniem dla sentymentu względem rynków wschodzących jest ponownie dyskusja o tempie normalizacji polityki monetarnej Fed, a dokładniej: czy rynek wystarczająco wycenia to tempo? W piątek dostaliśmy bardziej niż solidne dane o kwietniowej konsumpcji z USA, a indeks nastrojów konsumentów Michigan wyraźnie odbił. Jednak z samego Fed wciąż płyną sprzeczne sygnały. Prezesi regionalnych oddziałów skłaniają się do kolejnej podwyżki, ale z zarządu banku wciąż dochodzą głosy nakazujące ostrożność. W piątek przedstawicielem pierwszych był John Williams z San Francisco, a drugich – Lael Brainard. Przez to rynek USD pozostaje w rozkroku, wyczuwając szanse na odbicie dolara, ale brakuje do tego finalnej iskry. Niezdecydowanie mogłaby rozwiać Janet Yellen, ale w tym tygodniu nie ma zaplanowanych jej wystąpień. Rynek długu w USA także nie wspiera USD, gdyż w piątek rentowność 10-latek spadła o 5 pb, pomimo lepszych danych.
Po weekendzie globalne rynki finansowe otworzyły się w nieco niewesołych nastrojach w reakcji na słabsze dane z Chin, Produkcja przemysłowa, sprzedaż detaliczna i inwestycje w środki trwałe w kwietniu wypadły o 0,5 pkt. proc. słabiej od prognoz (odpowiednio było to 6 proc. r/r, 10,1 proc i 10,5 proc.). Ostatecznie rynek postanowił zignorować dane. Dziś w kalendarzu mamy jedynie indeks NY Empire State, który nie zmieni wiele w debacie o przyszłości USD. W nocy uwagę mogą przyciągnąć minutki z majowego posiedzenia Banku Rezerwy Australii. Po dość zaskakującej decyzji o obniżce stóp procentowych, ryzyka dla AUD wokół protokołu przeważają po pozytywnej stronie, jeśli Bank wskaże większą rezerwę do dalszego luzowania polityki monetarnej (rynek nastawia się na kolejną obniżkę w sierpniu).