Ceny metali szlachetnych wywindował Donald Trump, który po raz kolejny nie zdołał przeprowadzić projektu reformy zdrowia przez Senat. Powody do zadowolenia tym razem mieli też inwestorzy w Polsce. Złoto wyrażone w krajowej walucie wzrosło o niemal 2 proc. i kosztuje blisko 4600 zł za uncję. Cena srebro wzrosła o 3 proc.
Wskaźnik U.S. Dollar Index, obrazujący wartość dolara w stosunku do sześciu najważniejszych walut globu, spadł na koniec sesji w piątek poniżej 94 punktów. To najniższy pułap od roku. W poniedziałek amerykański Senat po raz drugi odrzucił prezydencką ustawę o nowym systemie opieki zdrowotnej, który miałby zastąpić Obamacare. Porażka była tym bardziej bolesna, że o przegranej zadecydowały głosy dwóch republikanów, którzy zbuntowali się przeciwko planom nowego prezydenta.
Reforma systemu zdrowia była jednym z najważniejszych punktów kampanii Trumpa. Jej fiasko, wywołane przez bunt we własnym obozie, podało w wątpliwość kolejne reformy – przede wszystkim plan gigantycznych inwestycji w drogi i lotniska, a także reformę podatkową.
Czy złoto, napędzane słabnącym dolarem, rozpoczęło więc nowy trend? Zwyżki z ostatnich dni imponują, jednak pierwszy poważny sprawdzian znajduje się na linii 1260 USD. Dopiero jego przebicie może dać nadzieje na pułap 1300 dolarów za uncję, czyli tegoroczne maksimum. Jeśli jednak w najbliższych dniach to podaż będzie górą, trend z ostatnich dwóch tygodni zostanie prawdopodobnie brutalnie zanegowany. Na horyzoncie nie czekają bowiem żadne istotne wydarzenia makroekonomiczne, a handel w sezonie wakacyjnym bywa bardzo kapryśny.
Większego wpływu na notowania nie powinno mieć planowane na środę posiedzenie Rezerwy Federalnej. Bank na pewno nie podniesie stóp, zaś ewentualne rozpoczęcie redukowania bilansu nie będzie większym zaskoczeniem. Zwłaszcza że szczegóły planu są już znane. Z zapisków posiedzenia w maju wynika, że bank zamierza wyprzedawać aktywa w tempie 10 mld USD miesięcznie, podnosząc ten limit co kwartał o 10 mld, aż do 50 miliardów dolarów miesięcznie.