Saldo optymistów i pesymistów w sondażu INI SII wzrosło do najwyższego poziomu od połowy maja (+24 pkt proc.). W analogicznym badaniu przeprowadzanym wśród inwestorów indywidualnych w USA przez AAII różnica między udziałami byków i niedźwiedzi spadła dla odmiany do najniższego poziomu od pierwszej dekady marca (-14,9 pkt proc.). Kto ma rację odnośnie do perspektyw rynku akcji: najbardziej pesymistyczni od ponad pięciu miesięcy Amerykanie czy też najbardziej optymistyczni od ponad trzech miesięcy Polacy? A może jedni i drudzy (lub obie grupy się mylą)? Analiza historyczna niewiele pomaga. Sytuacje, w których saldo INI SII było powyżej 20 pkt, a saldo AAII poniżej -10 pkt, zdarzyły się w okresie minionych ponad sześciu lat pięciokrotnie. Trzykrotnie należało posłuchać pesymistycznych Amerykanów (maj–czerwiec 2011, kwiecień 2012, koniec sierpnia 2013), ale w listopadzie 2011 rację mieli optymistyczni Polacy, a ostatni sygnał z marca tego roku również generalnie poprzedził zwyżki. Podobny do obecnego rozjazd salda INI SII i AAII na przynajmniej 38 pkt proc. zdarzał się dosyć często. Ostatnie dwa przypadki to luty tego roku (nastąpiły generalnie zwyżki cen akcji) i podwójny sygnał z marca i maja 2015 (akcje rosły do maja 2015, a później weszły w bessę).
Obserwacja z początku czerwca, że najniższy od pół roku sentyment krajowych inwestorów pojawiający się w sytuacji, gdy ceny akcji są nieodległe od wieloletnich maksimów, to sygnał zachęcający do kupna akcji, okazała się słuszna, ale obecne zachowanie wskaźników sentymentu nie pozwala raczej na wyciąganie podobnie w miarę jednoznacznych wniosków.
Roczna zmiana WIG wynosi obecnie ok. +35 proc. Historycznie taka dynamika wzrostu tego indeksu spójna byłaby z dynamiką PKB nieco przekraczającą poziom 5 proc. na przełomie tego i następnego roku. Tymczasem modele dynamiki PKB oparte np. na OECD-owskim indeksie wskaźników wyprzedzających koniunktury gospodarczej czy też na zmianach dynamiki CPI, WIBOR i agregatu pieniężnego M1 spadają pod koniec tego roku do strefy 3–3,5 proc., historycznie spójnej raczej z brakiem wzrostu WIG w skali roku. Jednocześnie lipcowe dane GUS na temat najwyższej od 5,5 roku, 19,8-proc. dynamiki produkcji budowlano-montażowej sugerują, że inwestycje w polskiej gospodarce stopniowo wychodzą z ubiegłorocznej zapaści w sposób podobny do tego obserwowanego w latach 2012–2014, gdy mijał kac po Euro 2012.