Jakkolwiek GPW nie zachwyca, każąc raczej się przygotować na spadki niż rekordy WIG, wciąż jednak ma szanse na zwyżki. Przynajmniej do czasu, aż trwa hossa na Wall Street. No właśnie. Ile ona jeszcze potrwa?
Pierwszy tydzień października zamknął się niewielką realizacją zysków na Wall Street. W piątek indeks S&P500 cofnął się o 0,11 proc., czym przerwał serię ośmiu kolejnych wzrostowych sesji (pierwszy raz od 2013 r.), a także serię sześciu kolejnych sesji zakończonych nowymi rekordami wszech czasów. To jednak w żaden sposób nie psuje dobrych humorów. Wręcz przeciwnie. Pokazują to stopy zwrotu. W miesiąc S&P500 zyskał 3,4 proc., w trzy miesiące 5,8 proc., a od początku roku już 13,9 proc. Co więcej, wciąż paliwo do zwyżek może zapewnić przygotowywana przez prezydenta Trumpa reforma podatkowa. Szacuje się, że jest ona obecnie zdyskontowana w 60–70 proc.
Trend jest twoim przyjacielem, mówi stare giełdowe porzekadło. I właśnie wieloletni trend wzrostowy na Wall Street, a w zasadzie brak wiarygodnych przesłanek do jego rychłego zakończenia (duże wykupienie to wciąż za mało), stanowi najpoważniejsze wsparcie dla takich giełd jak parkiet w Warszawie. Jest cień nadziei, że globalni gracze zaczną w pewnym momencie szukać wyższych stóp zwrotu i zawitają nad Wisłę. Czasu nie ma jednak zbyt dużo. Perspektywa kontynuacji podwyżek stóp procentowych przez Fed, co w czasach hossy może dalej stanowić pożywkę dla byków z Wall Street, wspierając notowania akcji spółek z sektora finansowego, jednocześnie oznacza też droższego dolara, a więc tańsze surowce i potencjalną wyprzedaż na rynkach wschodzących.
A jest się czego bać. Teraz rynek wycenia ponad 90-proc. prawdopodobieństwo podwyżki stóp procentowych w grudniu, co w praktyce oznacza pełne przekonanie, że do niej dojdzie. Kolejne podwyżki spodziewane są w 2018 r. Sytuacja może się skomplikować, gdy pod koniec roku okaże się, że słabnący od grudnia 2016 r. dolar podbił nie tylko wzrost gospodarczy, ale też i inflację. A stanie się zupełnie zła, gdy Yellen na fotelu prezesa zastąpi jakiś „jastrząb" (Warsh?), co całkowicie zmieni spojrzenie na politykę Fedu. Ta kwestia być może rozstrzygnie się już w tym tygodniu.