Tydzień rozpoczął się od spadków cen akcji, po tym jak inwestorzy wystraszyli się doniesień z Niemiec, gdzie upadła koncepcja jamajskiej koalicji rządowej, co automatycznie zwiększyło ryzyko polityczne. Strach okazał się jednak mieć tylko wielkie oczy. I to na krótko. Inwestorzy szybko doszli do wniosku, że polityka się nie liczy, gdy niemiecka gospodarka ma się dobrze. A tak jest. Instytut ekonomiczny Ifo podniósł właśnie prognozę PKB Niemiec na 2017 rok do 2,3 proc. z 1,9 proc., co będzie najlepszym wynikiem od sześciu lat, i spodziewa się kontynuacji równie szybkiego wzrostu w 2018 roku.
Po porannych spadkach nastroje w Warszawie (podobnie jak na innych europejskich parkietach) szybko się poprawiły. Przysłowiową kropkę nad i postawiły zaś opublikowane przez GUS świetne dane z polskiej gospodarki. W październiku produkcja przemysłowa wzrosła aż o 12,3 proc. rok do roku wobec 4,3 proc. miesiąc wcześniej. To nie tylko wynik lepszy od rynkowych oczekiwań na poziomie 10,4 proc., ale i najszybszy wzrost od ponad siedmiu lat (od sierpnia 2010). Jeżeli obraz ten uzupełnić o 8-proc. dynamikę sprzedaży detalicznej, to zanosi się na to, że w ostatnim kwartale wzrost PKB może sięgnąć 4,5–4,7 proc., a w całym roku 4,3–4,4 proc.
Zignorowanie niemieckiej polityki i świetne dane z polskiej gospodarki nie powinny jednak przesłaniać ogólnie słabych nastrojów na GPW w tym miesiącu, gdy po dobrym starcie przetoczyła się fala wyprzedaży akcji, która w ubiegłym tygodniu sprowadziła WIG20, WIG i mWIG40 poniżej październikowych dołków. Fala, której nie tylko nie powstrzymał sezon publikacji wyników kwartalnych przez spółki z GPW, ale wręcz ją napędzał.
W jakich w takim razie nastrojach upłynie trzecia dekada listopada na GPW? Najbardziej wiarygodnej odpowiedzi na to pytanie wydaje się udzielać analiza wykresów. Zwłaszcza WIG20. Na razie naruszenie dołków z września i października nie skutkowało pogłębieniem przeceny. Zamiast tego jest odbicie. Sytuacja trochę analogiczna do naruszanych w październiku i na początku listopada szczytów. Wówczas też wcześniejsze tendencje nie znalazły kontynuacji i był to wstęp do zmiany nastrojów. Dlatego teraz może być podobnie. Szczególnie że europejskie indeksy po słabszej pierwszej połowie listopada teraz mogą ruszyć do góry, ciągnąc za sobą Warszawę, a bliski start sezonu przedświątecznych zakupów w USA będzie przez jakiś czas wspierał Wall Street.