Wystarczy spojrzeć na stopy zwrotu w kończącym się miesiącu. Dow Jones Industrial i S&P500 notują od jego początku wzrost po około 7,5 proc., Nasdaq Composite zbliża się do prawie 9 proc., japoński Nikkei i niemiecki DAX urosły o grubo ponad 3 proc., a francuski CAC40 powyżej 4 proc. Na tym tle dobrze też prezentują się warszawskie indeksy. I tak WIG20 jest o ponad 5 proc. wyżej niż ostatniego dnia grudnia, sWIG80 i mWIG40 o ponad 3 proc., a WIG, który w ostatni wtorek wyznaczył nowy historyczny rekord, urósł o około 4,7 proc.

Wierząc więc w to zacytowane wyżej giełdowe porzekadło – co notabene w przypadku Wall Street ma potwierdzenie w statystyce – należy spodziewać się dobrego roku na rynkach akcji. I nie tylko dlatego. Obecna faza cyklu koniunkturalnego na świecie również wskazuje, że to jest dobry okres dla akcji, których ceny powinny rosnąć. Dotyczy to zwłaszcza giełd rynków wschodzących. Tak więc i GPW.

Niestety, jest też druga strona medalu. Wiele giełd, ze szczególnym wskazaniem na Wall Street, od dłuższego czasu balansuje na krawędzi mocnego wykupienia. Doskonale to obrazuje rekordowe, prawie 400 sesji indeksu S&P500, bez 5-proc. korekty. Oczywiście tu można przytoczyć inną giełdową mądrość, że akcje nigdy nie są tak drogie, żeby nie mogły być jeszcze droższe, ale chyba wielu inwestorów odczuwa to dziwne mrowienie z tyłu głowy i tlące się gdzieś w oddali przeświadczenie, że ta sytuacja nie jest do końca normalna i nie może trwać w nieskończoność. Przeświadczenie, że gdzieś za rogiem czai się naprawdę duża korekta lub nawet jakiś mniejszy krach. Wprawdzie nie sposób wskazać przyczyny, która takie mniejsze lub większe załamanie akcji wywoła. Bo i cóż to byłoby załamanie, gdyby udało się je przewidzieć?

Góra czy dół? Na koniec 2018 r. posiadacze akcji będą bogatsi czy jednak biedniejsi? Niestety, nie ma prostej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Rynki akcji mogą długo funkcjonować na granicy dużego czy też skrajnego wykupienia. Co więcej, nawet jeżeli słusznie założymy, że jesteśmy tuż przed silniejszą korektą (krachy mimo wszystko zdarzają się rzadko), to dwu-, trzymiesięczna pomyłka w precyzyjnym określeniu potencjalnego punktu zwrotnego może kosztować nas sporą utratę zysków. Dlatego jedynym wyjściem z tej sytuacji, gdy ogromny optymizm styka się z obawami przed korektą, jest kierowanie się analizą techniczną. Kierowanie się zasadą, że trend wzrostowy trwa do czasu, dopóki nie pojawią się sygnały jego zakończenia. Jak dotąd takich sygnałów nie ma. Wykupienie, nawet to największe, nie jest sygnałem sprzedaży. ¶