Już w poniedziałek S&P 500 zanotował ponad 4-proc. – największy od 8 sierpnia 2011 r. – spadek. W okresie minionego pokolenia tylko cztery razy zdarzyło się, by tak silny spadek następował w ciągu miesiąca od ustanowienia historycznego szczytu (14 kwietnia 2000, 27 października 1997, 13 października 1990 oraz 11 września 1986 r.). Co ciekawe, maksymalny krótkoterminowy późniejszy spadek wynosił jedynie -2,2 proc., a w każdym z tych przypadków niecałe trzy miesiące później indeks był przynajmniej 6 proc. wyżej niż na zamknięciu silnie spadkowej sesji (przed początkiem bessy zwykle konieczna jest dłuższa dystrybucja akcji, a na razie z czymś takim nie mieliśmy do czynienia). Kłopoty pojawiały się dopiero później: krach z sierpnia–października 1987 r. 11 miesięcy po sygnale; bessa lipiec–październik 1990 r. dziewięć miesięcy po sygnale; tąpnięcie związane z kryzysem rosyjskim/LTCM z lipca–października 1998 r. dziewięć miesięcy po sygnale oraz wznowienie bessy związanej z recesją w gospodarce USA we wrześniu 2000 r. cztery i pół miesiąca po sygnale.

W kwietniu 2000 i w październiku 1997 r. tąpnięcie podobne do poniedziałkowego miało związek z początkiem poważnego załamania cen na jakimś marginalnym rynku: w 2000 r. krach akcji „spółek internetowych", w 1997 r. początek „kryzysu azjatyckiego". Teraz mamy od grudnia tąpnięcie na rynku kryptowalut. Mają one zbyt małą kapitalizację, by być przyczyną przeceny na globalnych rynkach. Można to załamanie traktować jednak jako sygnał ostrzegający, że zasilający od dziewięciu lat hossę na rynkach akcji strumień pieniędzy zaczyna stopniowo wysychać i zaczyna ich już brakować na peryferiach systemu. Znany jest chyba mechanizm tego wysychania. Od IV kw. ub.r. Fed rozpoczął redukcję sumy bilansowej (która ma stopniowo przyspieszać od 30 mld do 150 mld USD w IV kw. br. i później). Trudno uwierzyć, że z czasem ta narastająca presja monetarna nie doprowadzi do na tyle znaczącego niedoboru dolarów, by wywołać z jednej strony krachy na istotniejszych niż bitcoin rynkach, a z drugiej doprowadzić do panicznego wykupywania dolarów (tak zawsze wyobrażałem sobie mechanizm Chingeddonu). Być może ruch dolara w górę to początek takiego procesu.

Sentyment polskich inwestorów (saldo INI SII) spadł do najniższego poziomu od początku grudnia (-12 proc.), ale można sobie wyobrazić, że jeszcze w lutym rynki będą próbowały podejmować próby straszenia inwestorów. ¶