Trudno powiedzieć, czy powodem jest spadek obaw, że rozpoczęcie akcji militarnej jest bliskie – po ostatniej wypowiedzi Trumpa („atak może nastąpić bardzo szybko albo wcale nie tak szybko"), czy też typowe dyskontowanie pozytywnego na krótką metę dla gospodarki inflacyjnego wpływu wojny (oczywiście nie dotyczy to kraju, na który spadają bomby).

Przykłady wzrostu cen na Wall Street akcji po rozpoczęciu działań wojskowych przez armię USA były w ostatnich latach liczne. Pierwsza interwencja NATO w Jugosławii rozpoczęła się 24 marca 1993 r. Po chwilowym cofnięciu ceny akcji wzrosły. Po rozpoczęciu drugiej interwencji NATO w Jugosławii 24 marca 1999 r. akcje drożały nawet bez wcześniejszego cofnięcia. Rozpoczęcie inwazji na Afganistan 7 października 2001 r. poprzedziło zwyżki na Wall Street trwające jedynie do stycznia 2002 r. (ale na rynkach wschodzących to był dołek bessy). Zarówno po rozpoczęciu operacji „Pustynna burza" w Iraku w styczniu 1991 r., jak i początku inwazji na Irak w marcu 2003 r. akcje drożały.

Większe wątpliwości można mieć jedynie w przypadku zachodniej interwencji w Libii. Rozpoczęła się ona 19 marca 2011 r. i poprzedziła cykliczny szczyt hossy na rynkach akcji, szczyt ropy i dołek dolara o zaledwie miesiąc (rentowności amerykańskich obligacji zaczęły spadać już w lutym 2011 r.). Osobiście ewentualny atak na Syrię kojarzy mi się właśnie z libijskim przypadkiem z 2011 r. Akcje i ropa są jak wtedy po dwuletniej cyklicznej hossie (a dolar po silnym spadku). Wskaźniki koniunktury gospodarczej były ostatnio tak wysoko jak w m.in. w 2011 r. W tym tygodniu poznaliśmy dane na temat wskaźnika inflacji bazowej w USA. Jej roczna zmiana nadal nie jest jakoś specjalnie wysoka (+2,1 proc.), ale marcowe jej przyspieszenie (z 1,86 proc. w lutym) było najsilniejsze od stycznia 2011 r. Wcześniej podobnie silny miesięczny wzrost rocznej dynamiki „core CPI" w USA notowany był w marcu 2004 r. oraz marcu 2000 r. To wszystko daty okolic szczytów cen akcji poprzedzających cykliczną bessę. Wojna jest generalnie inflacyjna, wojna na Bliskim Wschodzie dodatkowo pobudza wzrost cen ropy naftowej (cena ropy Brent wyszła w ostatnich dniach na wieloletnie maksimum), a wzrost inflacji być może nie jest tym, czego gospodarka światowa bardzo potrzebuje w obecnej fazie cyklu. Można się obawiać, że ewentualny pozytywny wpływ na rynki rozpoczęcia jakiejś akcji militarnej przeciwko Syrii byłby obecnie jedynie krótkoterminowy.

Na razie wzrost WIG20 z ostatnich prawie dwóch tygodni był najsilniejszy od czasu rozpoczętego w drugiej połowie stycznia silnego spadku, a z punktu widzenia cyklu 20-tygodniowego obecna sytuacja na GPW wydaje się podobna do tej z grudnia ub.r. ¶