Sekwencja ruchów WIG20 z ostatniego miesiąca trochę przypomina zachowanie indeksu z okresu koniec czerwca–lipiec br. (cykl 20-tygodniowy), która to analogia sugeruje kolejnych ok. pięciu tygodni relatywnie silnego rynku akcji. WIG20 dotarł w czwartek do linii oporu poprowadzonej przez swe szczyty ze stycznia i sierpnia. Ta linia oporu jest elementem tworzącej się od dziesięciu miesięcy formacji „wachlarza", której poprzednie linie były przełamywane w kwietniu i lipcu. Bardzo podobna formacja tworzyła się na wykresie WIG20 – co ciekawe, na tych samym poziomach co obecnie – w latach 2011–2012. W tej analogii obecna sytuacja jest odpowiednikiem drugiej połowy stycznia 2012 r., WIG20 ma przed sobą jeszcze prawie trzy tygodnie wzrostu, a później rozpocznie się ostatnia już fala bessy, która sprowadzi indeks do nowych cyklicznych dołków. Co ciekawe, w tej kuszącej analogii WIG20 broni poziomu 2000 i w marcu/kwietniu przyszłego roku rozpoczyna silne wzrosty będące pierwszą falą nowej cyklicznej hossy. Późną wiosną 2012 r. – czyli dwa podstawowe cykle gospodarcze (cykle Kitchina) wstecz – ówczesna bessa kończyła się w apogeum lęków przed eurogedonem. Być może obecna bessa będzie się kończyć wczesną wiosną 2019 r. w apogeum podobnych obaw przed chinagedonem. W styczniu – jeśli pomiędzy rządami USA i Chin nie dojdzie do porozumienia w kwestiach handlowych – wysokość nałożonych przez USA w tym roku na chińskie towary ceł ma wzrosnąć z 10 do 25 proc.
Ostatnie zwyżki cen akcji można próbować interpretować jako objaw sezonowej siły rynku. Rzeczywiście, kupując od 1994 roku na pierwszej sesji po 19 listopada i sprzedając na początku maja następnego roku, powiększylibyśmy nasz kapitał ponad 11,7-krotnie, gdy tymczasem WIG20 wzrósł w tym czasie zaledwie 3,4-krotnie. Należy jednak pamiętać, że jest to zapewne iluzja wynikająca w decydującej mierze z sezonowości przydziału dywidend, które do wartości WIG20 nie są wliczane. Test podobnej sezonowej strategii na WIG-u (który uwzględnia dywidendy) pokazuje, że stosując ją od 2003 roku, uzyskalibyśmy wynik wyraźnie gorszy, niż w rezultacie strategii „kup i trzymaj" (i wcale nie była to w tym okresie najlepsza strategia sezonowa – tą okazało się – zapewne przez przypadek – w okresie minionych 16 lat kupno w marcu i sprzedaż we wrześniu).
Ostatnie – najsilniejsze od lat 2014–2015 – załamanie cen na rynku ropy naftowej o jedną trzecią zapowiada zmniejszenie presji cenowej w globalnej gospodarce, co być może skłoni Fed do większej wstrzemięźliwości w polityce pieniężnej. Być może ostatnie ożywienie na rynkach akcji wynika właśnie z nadziei, że w grudniu Fed jednak nie podniesie po raz kolejny stóp. ¶