Wydawać się może, że większość osób powinna znać maksymę „Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka". Być może rzeczywiście tak jest, ale jej praktyczne zastosowanie wciąż jest zbyt rzadkie. Nie jest to zresztą problem typowo polski, ale w naszym kraju jego negatywne skutki były w ostatnich latach szczególnie dotkliwe. Główną tego przyczyną jest słabsze zachowanie polskiego rynku względem głównych rozwiniętych parkietów, a w szczególności Wall Street.
Pewnym paradoksem całej sytuacji jest fakt, że od ładnych kilku lat powtarzane są słowa o przewartościowaniu amerykańskich akcji, ale te na przekór wszystkim i tak pozostają najsilniejsze. Niejako z drugiej strony polskie akcje uważane są za niedowartościowane, ale nie przekłada się to pozytywnie na portfele osób, które próbują ten fakt wykorzystać. W pułapkę braku geograficznej dywersyfikacji wpadać więc mogą zarówno osoby, które o takiej potrzebie nie słyszały, jak i specjaliści, którzy jej atuty bardzo dobrze znają.
Przypadek przeważania krajowych aktywów w portfelach inwestorów doczekał się własnego terminu o nazwie „home bias" i podobnie jak w Polsce, obserwowany jest także w innych krajach. Patrząc w długiej perspektywie, wszędzie ograniczał on możliwe do osiągnięcia stopy zwrotu. Nad Wisłą problem ten w ostatnich latach wydaje się szczególnie dotkliwy, a najlepiej obrazuje to stabilizacja WIG20. Obecny rok nie jest tutaj żadnym wyjątkiem, a raczej potwierdzeniem kilkuletniej reguły. Ponowna eskalacja napięć handlowych pomiędzy USA i Chinami nie ominęła bowiem dotychczas słabszej GPW. Początek maja jest na tyle niekorzystny, że indeks WIG20 notuje już straty od początku roku.
Korekta nie ominęła pozostałych parkietów, ale te oddały zaledwie część ze sporych wzrostów z pierwszych czterech miesięcy roku. Słabsze zachowanie GPW tłumaczyć można zmniejszeniem udziału Polski w indeksie MSCI Emerging Markets w wyniku awansu do tego indeksu Arabii Saudyjskiej i Argentyny oraz zwiększenia udziału chińskich akcji. Sama słabość polskiego rynku sięga jednak 2012 r., więc tegoroczny przypadek nie powinien być wielkim zaskoczeniem w szerszym ujęciu, a jego wytłumaczenie pozostaje de facto kwestią drugorzędną. Uwidacznia on jednak tak potrzebną kwestię geograficznej dywersyfikacji, co w praktyce oznacza, że portfel inwestora powinien pozostawać podzielony na akcje z różnych krajów. Dzięki tej strategii można spokojnie czekać na przebudzenie polskiego rynku, a w międzyczasie korzystać ze zwyżek na pozostałych parkietach. ¶