Odważne tweety prezydenta Trumpa w sprawie nieuchronnego porozumienia z Chinami były obok zwrotu w retoryce Fedu głównym czynnikiem, który pozwolił indeksom na osiągnięcie nowych szczytów wbrew spadającym zyskom, wbrew inwersji krzywej i obawom o spowolnienie na świecie. Teraz, gdy okazuje się, że jednocześnie mogły zachęcić stronę chińską do zaostrzenia stanowiska, rozpoczęliśmy maj w najgorszy sposób od około 50 lat.

Komediodramat rozgrywający się w Wielkiej Brytanii, gdzie rząd i parlament nie umiały podjąć decyzji o kształcie brexitu, mógł wywoływać nerwowość, ale na razie nie powodował nieodwracalnych efektów. Pozostawanie królestwa jedną stopą poza Unią powoduje szkody dla brytyjskiej gospodarki, ale nie da się ich porównać do efektów sytuacji, w której pod koniec czerwca ujrzymy 25-proc. cło nałożone na niemal całość amerykańskiego importu z Chin. Trudno także uwierzyć, że rząd chiński nie przygotuje swojej odpowiedzi, wychodzącej daleko poza wprowadzanie własnych ceł na znacznie mniejszą ilość towarów amerykańskich. O ile szkody ubiegłorocznych działań Trumpa pozostawały na granicy błędu statystycznego (maksymalnie 0,1 pkt proc. odjęte od wzrostu), o tyle tym razem będziemy mówili o efektach rzędu 0,4–0,5 pkt proc. w USA i około dwukrotnie wyższych w Chinach, w dodatku bez wzięcia pod uwagę chińskich działań odwetowych.

Jeżeli do początku czerwca, gdy ostatnie podwyżki zaczną realnie uderzać w światową gospodarkę (efekt zwolnienia towarów w tranzycie), nie dojdzie do przełomu potwierdzonego przez obie strony, twitterowe interwencje prezydenta Trumpa nie wystarczą, by powstrzymać kolejną poważną falę spadkową. Już w tej chwili ryzyko kilkumiesięcznego impasu wydaje się poważne, a trudno się spodziewać, by rynki uratował Fed, który będzie musiał się liczyć nie tylko z antywzrostowym, ale też proinflacyjnym efektem ceł, na poziomie CPI wspieranym przez wzrost cen paliw. Zwyżka ropy, o którą prezydent obwinia OPEC, a za którą sam odpowiada za sprawą eliminowania Iranu z globalnego rynku, jest świetnym przykładem jego modus operandi. Winnymi spadków na giełdach staną się w jego retoryce zapewne Chińczycy, bank centralny lub ktokolwiek inny, ale jest to drugorzędne wobec tego, że eskalacja wojny handlowej będzie prawdopodobnie pierwszym przykładem, gdy jego polityka kija i braku marchewki może mieć poważne konsekwencje. ¶