Po kilku dniach wyceny długu sugerują, że scenariuszem bazowym są stopy niższe od obecnych o 75 pkt baz., a pięć obniżek jest bardziej prawdopodobne niż najbardziej akomodacyjna propozycja Komitetu.
O utracie wiarygodności prezesa Powella pisaliśmy po jego wcześniejszej wolcie, ale to, co działo się w czerwcu znajduje się gdzieś na granicy między hurraoptymizmem a absurdem. Naruszenie historycznych szczytów i wzrost S&P 500 o 17,5 proc. od początku roku w przededniu możliwej realizacji najgorszego scenariusza wojny handlowej między USA a Chinami (i przy pewności, że niezależnie od przyszłych wydarzeń problem i tak będzie poważniejszy, niż zakładano na początku roku), w momencie, gdy napływające dane sugerują właściwie nieustanne pogarszanie się perspektyw wzrostu, oparte jest na tak kruchych podstawach, że trudno sobie wyobrazić, by nie załamały się one do końca lipca.
Pierwsza obniżka stóp nigdy nie stanowi punktu zwrotnego dla rynku akcji, jeżeli następuje po niej recesja. Jeżeli natomiast nie następuje, nie ma podstaw do kontynuacji cyklu. Wydaje się, że znaleźliśmy się obecnie w sytuacji, gdy obie główne klasy aktywów w USA mają potencjał do przeceny. Jest to zresztą zbieżne z mechanizmem, na który zwracał uwagę podczas ostatniej prezentacji J. Gundlach – inwersja krzywej rzeczywiście historycznie sygnalizowała z wyprzedzeniem bessę, ale wyprzedaż akcji materializowała się zazwyczaj, gdy dochodziło do jej wystromienia. Wydaje się, że dokładnie taki scenariusz może nas czekać za miesiąc, zwłaszcza gdyby się okazało, że po szczycie G20 prezydenci Xi i Trump ogłoszą powrót do stołu negocjacyjnego. Byłoby to wymarzone otoczenie, by Komitet zdecydował się na jednorazowe cięcie (nawet o 50 pkt baz.) i w twardy sposób ogłosił, że dalsze luzowanie nastąpi w 2020 r., o ile okaże się potrzebne.
W obliczu rosnących ryzyk geopolitycznych, przede wszystkim na linii USA–Iran, paradoksalnie najbardziej zrozumiały w ciągu ostatniego miesiąca wydaje nam się imponujący wzrost cen złota. Niezależnie od jego krótkoterminowego wykupienia wybicie kilkuletnich maksimów traktujemy jako sygnał zmiany trendu, a nie zjawisko chwilowe. Chociaż oczywiście marzeniem jest otoczenie, w którym dalej będzie można zarabiać na wszystkim. Lipiec przyniesie naszym zdaniem raczej powtórkę z maja niż z czerwca. ¶
Kamil Cisowski dyrektor analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion