Napięcie na linii Waszyngton–Pekin w ostatni piątek sprowokowało wyprzedaż akcji na Wall Street, spychając w dół indeks DJIA aż o 2,37 proc., S&P 500 zanurkował o 2,59 proc., a technologiczny Nasdaq Composite runął o 3 proc.
Obserwując podobne przypadki z historii, można przypuszczać, że w ostatnim tygodniu sierpnia temat wojen handlowych będzie kształtował nastroje na globalnych rynkach akcji. Tyle tylko, że tak naprawdę trudno powiedzieć coś więcej.
Obawy związane z eskalacją konfliktu handlowego potrafią równie szybko się pojawić, co zniknąć. A to utrudnia prognozowanie. Szczególnie że w ostatnich miesiącach często bywało tak, że naprawdę ważne wydarzenia, jak posiedzenia banków centralnych czy publikacja kluczowych danych makroekonomicznych, więcej wywoływały emocji przed ich zaistnieniem niż później. Co więcej, często rynkowym game changerem były wcześniej wielokrotnie pomijane wydarzenia.
W tej sytuacji nie ma wyjścia i kolejny raz trzeba się posiłkować analizą techniczną, wychodząc z założenia, że giełdowe indeksy w swym zachowaniu uwzględniają wszystkie informacje, nawet jeżeli nie zdajemy sobie sprawy z ich wagi.
Po piątkowych spadkach amerykańskie indeksy znalazły się blisko lokalnych wsparć z początku i połowy sierpnia, kontynuując trend boczny zainicjowany przed trzema tygodniami, po tym jak wcześniej wszystkie one przełamały linię wsparcia łączącą dołki z grudnia i początku czerwca. W tym układzie – jakkolwiek obecnie wciąż brakuje nowych sygnałów sprzedaży, a ten ruch w bok może być kontynuowany nawet jeszcze przez dwa, trzy tygodnie – to jednak spadki w kierunku minimów sprzed prawie trzech miesięcy (24680,6 pkt dla DJIA, 2728,8 pkt dla S&P500, 7292,2 pkt dla Nasdaq) wydają się najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.