Niezależnie, czy przyczyną będzie globalna pandemia, lokalny przewrót polityczny czy krach o światowym zasięgu, deweloperzy budujący galerie handlowe czy biurowce muszą mieć gotowy plan B przewidujący, że transakcji sprzedaży gotowego i pracującego obiektu nie da się przeprowadzić w zakładanym czasie. A być może także i późniejszym. Z dewelopera firma przekształca się wówczas w landlorda. Co to oznacza dla bilansu?
Wyższe zadłużenie, spada płynność
Można się spodziewać, że brak transakcji sprzedaży w pewien sposób cyklicznych dla tej branży oznaczać będzie wzrost wskaźników zadłużenia – aktywa nie zostaną sprzedane, a przyporządkowane do nich kredyty nie zostaną spłacone, uwolniona gotówka nie zostanie włożona w inne projekty gdzie wartością jest także aktualizacja wyceny w miarę postępów prac i rozmów z najemcami – w ten sposób powstają zyski, a więc także kapitał własny obniżający wskaźniki zadłużenia. Zamrożenie sprzedaży to kierunek przeciwny – projekty przeznaczone do sprzedaży, a więc z aktywów obrotowych, trafiają do nieruchomości inwestycyjnych (aktywów trwałych), co obniża wskaźnik płynności. Zadłużenie przyrasta w miarę, jak realizowane są rozpoczęte wcześniej inwestycje.
Oczywiście upływ zaledwie jednego kwartału lockdownu i trudne do oszacowania gospodarcze długoterminowe skutki pandemii to okres zbyt krótki, by sprawdzać, na ile teoria zgadza się z praktyką. Jest dość prawdopodobne, że wskaźniki zadłużenia i płynności deweloperów wyglądałyby na koniec czerwca dokładnie tak samo, jak wyglądają, nawet gdyby do pandemii nie doszło. Niemniej, dyrektorzy finansowi nie mogą sobie też pozwolić na bezczynność i oczekiwanie aż kryzys minie, a najemcy wrócą do biur i galerii handlowych. Być może czas na sprzedaż tego rodzaju obiektów nie jest odpowiedni, ale lepiej nie stanąć przed taką koniecznością w obliczu zbliżających się terminów spłat kredytów i obligacji. W obecnej sytuacji zwłaszcza te drugie mogą okazać się gilotyną płynności – z inwestorami indywidualnymi nie dyskutuje się o wydłużeniu terminów spłaty, a fundusze dłużne wciąż jeszcze nie mają takich aktywów jak przed pandemią (to eufemizm).
Rzut oka na bilanse za II kwartał może nas co najwyżej przybliżyć do oceny działań podjętych przez dyrektorów finansowych, przy czym nie wszyscy naprawdę mieli się czym przejmować.