Co istotne, nie dotyczy to wyłącznie długu denominowanego w regionalnych walutach, takich jak polski złoty czy czeska korona, ale również długu w euro. W ostatnich dniach mogliśmy obserwować nie tylko osiągnięcie psychologicznie istotnych poziomów rentowności na obligacjach dziesięcioletnich w Polsce (7 proc.) czy Czechach (5 proc.), ale również na papierach niemieckich (1 proc.) i włoskich (3 proc.). Rosnąca rentowność obligacji rządów poszczególnych krajów nie pozostawała bez wpływu na dług korporacyjny, który również przeżywał gorszy okres. Przykładowo indeks ICE prezentujący rentowność obligacji korporacyjnych o ratingu spekulacyjnym denominowanych w euro osiągnął w tym tygodniu już poziom 5,77 proc. Ostatni raz wyższe wartości mogliśmy tam obserwować podczas wyprzedaży w trakcie pierwszej fali pandemii. Tym razem powody dla przeceny były jednak inne – mniej wynikające z paniki towarzyszącej nieznanemu, a bardziej ze wzrostu ryzyka kredytowego przedsiębiorstw w środowisku podwyższonej inflacji, gdzie firmy te będą musiały konkurować o droższy pieniądz z rządami w strefie euro. Efekt ten może być jeszcze bardziej widoczny w Polsce, gdzie większość długu korporacyjnego oparta jest na stopie zmiennej, co nawet w przypadku obniżających się marż całościowo może powodować droższe finansowanie działalności takich firm.