Komentarz poranny

Publikacja: 06.07.2007 08:44

Dziś liczy się tylko jedno - raport o stanie rynku pracy w USA. Wokół tego

wydarzenia będą się kręciły komentarze przed publikacją, a już po jej

pojawieniu się każda zmiana cen będzie tą publikacją tłumaczona. Tak

będzie się działo przynajmniej w USA. Można liczyć na to, że u nas będzie

nieco spokojniej, choć także i nasi inwestorzy będą bacznie przyglądać się

napływających zza oceanu danym.

Jak zwykle, z całego raportu najważniejszą wielkością będzie zmiana liczby

miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Oficjalne prognozy mówią o wzroście

o 125k. Po wczorajszych informacjach z raportu ADP można przypuszczać, że

rynkowe oczekiwania nieco wzrosły. W związku z tym trzeba się liczyć z

tym, że publikacja danych zgodnych z oficjalnymi prognozami zostanie

przyjęta raczej chłodno, jeśli nie z rozczarowaniem.

My dzisiejsze notowania prawdopodobnie zaczniemy nieco poniżej

wczorajszego zamknięcia. Szczególnie ekscytującej szarpaniny nie należy

oczekiwać. Wydaje się, że będziemy spokojnie czekać na dane z USA. Pewnym

czynnikiem lokalnym jest u nas bliskość poziomów rekordowych, które kuszą

z jednej strony popyt do kolejnych ataków, a z drugiej podaż do oddalenia

się od tych szczytów. Obie strony są ostatnio dość ospałe w swoich

poczynaniach, na co wskazuje nie tylko ograniczona zmienność cen, ale i

wielkość obrotu. Dziś jest szansa tą wielkość poprawić, ale taka była i

wczoraj.

Zagrożeniem dla nas będzie ponowny spadek cen amerykańskich obligacji

10.gif Gdy już część komentatorów amerykańskich cieszyła się ze spadku

rentowności poniżej 5%, ta wczoraj ponownie skoczyła ponad poziom 5,1%. Tu

ostatnie spadki cen wcale nie zostały zapomniane. Na razie ostatnich zmian

nie można traktować inaczej jak korekty w poprzedniej przecenie. Była ona

zbyt duża, by teraz sądzić, że rynek będzie tylko rósł.

Dla rynku amerykańskiego nie bez znaczenia jest kolejny dzień wzrostu ceny

ropy naftowej. Zauważmy ropa.gif , że ostatnio wzrost ten jest dość cichy.

Mimo wyznaczania lokalnych szczytów i powolnego zbliżania się do poziomów

z poprzedniego lata, nie słychać żadnych lamentów. Jeszcze w ubiegłym toku

obawiano się (i to głośno), że wzrost cen ropy jest głównym czynnikiem

zagrażającym stabilności cen, tak dziś to zagrożenie jest jakby mniejsze

(przynajmniej medialnie). Wyjaśnieniem pewnie jest fakt, że teraz takich

medialnych tematów jest więcej. Daleko nie trzeba szukać: rosnące stopy

procentowe, problemy na rynku kredytów hipotecznych, a więc i problemy na

rynku nieruchomości. Przyznam, że ten powolniejszy wzrost ceny ropy wydaje

się bardziej złowieszczy niż dynamiczny ruch cen. Ten drugi zwykle szybko

się kończy i następuje ruch korekcyjny równie dynamiczny, co zmniejsza

wpływ cen ropy na pozostałe cen, bo każdy wie, że to tylko chwilowe

wahnięcie. Przedłużający się okres wysokich cen energii musi w końcu

przełożyć się na dynamikę cen innych towarów i usług.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów