To, że ponad połowa opublikowanych planów została odwołana lub obniżona, stawia pod znakiem zapytania ich przydatność.

Zdezorientowani akcjonariusze mogą i mają prawo się zastanawiać: jak to możliwe, że menadżerowie najwyższego szczebla mają z tym taki kłopot. Czyżby zatracili swój "biznesowy nos", który pozwalał im w przeszłości z łatwością prognozować wyniki w czasach hossy? Odpowiedź nie jest oczywista. W towarzyskich rozmowach często można usłyszeć, że świat przed upadkiem banku inwestycyjnego Lehman Brothers (15 września 2008 r.) i ten dzisiejszy są rodem z dwóch różnych epok.

Dziś już gołym okiem widać, że wtedy stało się coś, co zmieniło raz na zawsze globalny "krwiobieg finansowy". Jedne firmy odczuły to szybciej, inne później, ale nie ominęło to także naszych giełdowych tuzów. Dlatego ze zrozumieniem należy podejść do poczynań rekordzistów, którzy potrafili nawet kilkakrotnie korygować plan finansowy. Nie dziwi więc, że na ten rok zaledwie 13 spółek odważyło się zaprezentować prognozy. Przezorny zawsze ubezpieczony...