Wczoraj spadły one w Nowym Jorku o 1 proc., do nieco ponad 45 USD, po publikacji zaskakujących danych o zapasach ropy przez władze USA.
Departament Energii USA poinformował, że w zeszłym tygodniu amerykańskie zapasy ropy naftowej wzrosły o 749 tys. baryłek i osiągnęły poziom 351,3 mln baryłek. Wiadomość ta zaskoczyła inwestorów i analityków, którzy spodziewali się zwyżki dużo mniejszej lub nawet spadku zapasów o milion baryłek. O małym globalnym popycie na surowiec świadczyły też wczoraj dane z Chin. Ten drugi największy na świecie, po USA, konsument paliw ograniczył w lutym import ropy do poziomu najniższego od co najmniej dwóch lat - podały władze w Pekinie.Na rynku ropy w dalszym ciągu zderzają się więc przeciwstawne oczekiwania dotyczące spadku popytu na paliwa z oczekiwaniami ograniczania dostaw tego najważniejszego z surowców. Te drugie dotyczą głównie zaopatrzenia z OPEC, który zbiera się na niedzielnym posiedzeniu. Dla kartelu obecny poziom cen wciąż nie jest satysfakcjonujący. Jak stwierdził wczoraj minister ds. ropy Algierii Szakib Chelil, celem jest cena 75 USD za baryłkę. I prawdopodobnie do takiej będzie kartel dążyć, wciąż przykręcając kurek. Od września OPEC zmniejszył limit dostaw o 4,2 mln baryłek, co odpowiada 5 proc. globalnej produkcji.
Po południu za ropę w Nowym Jorku płacono po 45,3 USD, o 0,9 proc. mniej niż dzień wcześniej.