Niedawna opozycja do władzy doszła dzięki hasłom o zejściu ze ścieżki programów naprawczych. Przeważały jednak opinie, że do najgorszego nie dojdzie, bo Grecy mają świadomość, że powrót do drachmy oznacza olbrzymie kłopoty. Rynki akcji wynik wyborów przyjęły ze spokojem, gdyż był on zbieżny z tym, co przed weekendem sygnalizowały sondaże. Spadek cen kontraktów o 11 pkt na otwarciu można traktować jako reakcję, ale równie dobrze mógł za tym stać zupełnie inny czynnik. Wyodrębnienie dominującej przyczyny zmian cen, gdy są one tak małe, mija się z celem, bo narażamy się na racjonalizowanie ruchów, które mogą mieć charakter losowy.

Z technicznego punktu widzenia zmiany wycen kontraktów na poniedziałkowej sesji nie stały się przyczynkiem do przemodelowania opinii o perspektywach rynku. Nadal w średnim terminie mowa jest o nastawieniu negatywnym, a więc w tym horyzoncie większe prawdopodobieństwo ma scenariusz spadku wycen kontraktów. W ubiegłym tygodniu mieliśmy do czynienia z odbiciem od dołka spadków i jest całkiem prawdopodobne, że takowe odbicie będzie jeszcze kontynuowane. Zatem w ciągu najbliższych dni jest możliwość powieszenia tego odbicia, co owocowałoby nawet wychyleniem się nad szczyt z 13 stycznia. To nie będzie jednak sygnał średnioterminowy, bo ten jest uzależniony od szczytu z ostatniej Barbórki.